środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 32

Od ponad dwóch dni szatynka nie dowiedziała się niczego sensownego o swoich rodzicach. Dwa nieprzespane dni. Siedziała samotnie w pokoju wspólnym. Nie miała ochoty przebywać wśród uśmiechniętych i głośno rozmawiających ludzi. Wolała posiedzieć sama. W ciszy. Nawet nie miała ochoty się uczyć. Co było do niej nie podobne. Hermiona wpatrywała się w kominek, gdy nagle do pomieszczenia weszła Ginny a za nią bliźniacy. Szatynka westchnęła głośno i popatrzyła krótko na Weasley'ów. Gryfonka wytarła rękawem mokrą od łez twarz. Poczuła, że rudowłosy obok niej siada, lecz ona ciągle wpatrywała się w kominek.
          - Hermiono, spójrz na mnie! - powiedział błagalnie Fred. Hermiona wzdrygnęła się i wrzuciła pognieciony papier w ogień. - Hermiono, proszę Cię.
          - Daj mi święty spokój! - westchnęła szatynka obrzucając rudowłosego krótkim spojrzeniem. Fred jednak nie odpuścił tak łatwo.
          - Nie, nie dam Ci spokoju! Od ponad dwóch dni się do nas nie odzywasz.
          - Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać, rozumiesz?
          - Nie, nie rozumiem.. Chcemy Ci pomóc, ale ty nas odsuwasz od siebie.
          - Och, Fred błagam cię.. Chcę zostać sama, chcę wszystko przemyśleć.
          - Hermiona, kochanie.. Spójrz na mnie. Nie traktuj mnie jakbym w ogóle nie istniał. - powiedział Fred chwytając delikatnie Hermionę za podbródek. Szatynka spojrzała prosto w oczy rudowłosego. Czuła, że znowu z jej oczu wypływają łzy. I tak od ponad dwóch dni. Ciągle płakała. Dziewczyna westchnęła głośno i przytuliła się mocno do chłopaka. Fred objął ją ramieniem i pocałował ją w czubek głowy. Starał się na wszelki sposób ją rozweselić, lecz nie dawało to rezultatów. Popatrzył na Ginny i George'a dając im do zrozumienia, że chcą zostać sami. George uśmiechnął się do brata i chwycił rudowłosą za ramię. Fred poczuł, że szatynka niespokojnie oddycha. Pogłaskał ją po głowie i pocałował ją delikatnie w usta.
          - Wszystko będzie dobrze. - powiedział Fred próbując uspokoić dziewczynę. 
          - A jak nie? Jak oni zostali zabici? Co ja wtedy ze sobą zrobię? 
          - Nie myśl tak..
          - A jak mam myśleć? Dumbledore od dwóch dni nie dał mi żadnych wiadomości! Przeczuwam coś złego.. On nigdy się tak nie zachowywał! Może woli poczekać, aż wszystko wyczytam w Proroku Codziennym?! Mam już tego dosyć. Tego czekania. - szepnęła drżącym głosem. Fred nie wiedział co ma powiedzieć. Wolał się już nie odzywać. Nie chciał palnąć jakiegoś głupstwa. Po prostu siedzieli w tej ciszy. Hermiona westchnęła głośno i wtuliła się mocniej w Freda. Postanowiła zasnąć. Uspokoić swoje myśli. Zamknęła oczy i wsłuchiwała się w panującą w pokoju wspólnym ciszę. 


   Następnego dnia.

Hermiona obudziła się w podłym nastroju. Przetarła zmęczone oczy i usiadła. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Była w dormitorium. Spojrzała na zegarek, który wskazywał dziesiątą rano. Pięknie.. Zeskoczyła z łóżka i postanowiła się ogarnąć. Krzyknęła, gdy zobaczyła swoje odbicie w lustrze. Przemyła twarz chłodną wodą i obmyła ją ogórkowym tonikiem. Przebrała się w świeże ubrania i po trzydziestu minutach wyszła z toalety. Otworzyła drzwi i wybiegła z dormitorium. Jak się mogła domyśleć pokój wspólny był pusty. Gryfonka westchnęła głośno i ruszyła w stronę wyjścia. Szła pustym korytarzem. Jej myśli pędziły jak szalone. Chciała choć na chwilę zapomnieć o rodzicach, ale z każdą chwilą wspomnienia nasilały się. Szatynka przyśpieszyła kroku i weszła do Wielkiej Sali. Miała dziwne przeczucie, że gdy weszła wszystkie rozmowy ucichły. Mając tego serdecznie dość ruszyła w stronę stołu Gryfonów. Usiadła obok Ginny, która uśmiechnęła się do niej blado. Dziewczyna chwyciła dwa tosty i posmarowała je marmoladą różaną. Czuła na sobie wzrok wszystkich. Nawet nauczycieli. Poczuła, że ręce jej drżą ze zdenerwowania. Odłożyła tosta na talerz i popatrzyła na Harry'ego, który od razu oderwał od niej wzrok. O co tu chodzi?! Czy ja śnię, czy to dzieję się naprawdę?! Popatrzyła pytająco na Freda, który w dłoni trzymał Prorok Codzienny. Hermiona posłała mu piorunujące spojrzenie i wyrwała mu gazetę. Lecz po chwili ją odrzuciła na bok. Czuła, że znowu się rozpłacze. Na głównej stronie widnał pogrubiony tekst:
                                                
                                         Mugolska rodzina nie żyje.
                                      Państwo Granger zamordowani.

Hermiona nie wytrzymała i wybuchnęła głośnym płaczem. Fred mocno ją do siebie przytulił. Szatynka próbowała się wyrwać, lecz rudowłosy był zbyt silny. W końcu przestała się szarpać. Tylko zaczeła bić pięściami rudowłosego po klatce piersiowej. Zamachnęła się tak mocno, że wyrwała się z ucisku Freda. Denerwowało ją to, że wszyscy się na nią patrzyli. Nie myśląc o niczym wstała, lecz nagle tego pożałowała. Widziała wszystko jak przez mgłę. Próbowała się czegoś złapać, lecz po chwili upadła na posadzkę. 


Myślała, że to zły sen. Że to wszystko nie prawda. Szatynka zmrużyła oczy i złapała się za głowę. Hermiona otworzyła szeroko oczy i zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. Poczuła obrzydliwy zapach lekarstw. Próbowała wstać, lecz ból brzucha jej to ograniczył. Przeklęła głośno i przewróciła butelkę z jakimś bezbarwnym płynem. Zwróciła tym na siebie uwagę. Natychmiast podbiegła do niej pani Pomfrey, która położyła swoją chłodną dłoń na jej rozgrzane czoło. 
           - Gdzie ja jestem? - jęknęła Gryfonka.
           - W Skrzydle Szpitalnym, moja droga. - odpowiedziała pani Pomfrey naprawiając rozbitą butelkę jednym machnięciem różdżki. - Musiałam Ci podać bardzo silny lek na uspokojenie. A na dodatek miałaś pękniętą kość biodrową, więc nie ruszaj się zbyt... gwałtownie. - dodała, gdy dziewczyna syknęła z bólu. Kobieta westchnęła nalała do szklaneczki bezbarwny płyn, postawiła go na stoliku i mrucząc pod nosem, żeby to wypiła ruszyła na koniec pomieszczenia. Hermiona wypiła to wszystko od razu. Z trudem powstrzymała się od wyplucia tego na podłogę. Lekarstwo miało ohydny, gorzkawy smak. Połknęła to powoli. Opadła z powrotem na poduszki. Niech to tylko będzie sen, tylko sen.. Jednak to wszystko było prawdziwe. Została sama. Jej rodzice zostali zamordowani. Nie jesteś sama.. masz Freda, George'a, Harry'ego i wszystkich swoich znajomych. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, lecz nigdzie nie zauważyła Freda. Pewnie natychmiast ich stąd pogoniła pani Pomfrey. Próbując uspokoić swoje myśli zasnęła.


   Dwa tygodnie później.

Dziewczyna dalej nie mogła w to uwierzyć. To stało się zdecydowanie za szybko. Smutek mieszał się ze złością. Była wściekła na Dumbledore'a. Wściekła za to, że nic jej nie powiedział. Wszystko było w jakby zwolnionym tempie. Miała już wszystkiego dosyć. Chciała już opuścić mury Hogwartu i nigdy tutaj nie wracać. Nawet nie cieszył ją fakt, że zbliżąją się święta Wielkanocne. Choć po raz pierwszy spędzi je u Weasley'ów. Na nic nie dały próby rozbawienia jej przez George'a. Coraz rzadziej wychodziła z pokoju wspólnego. Miała już dosyć słyszenia tego, że wszystko będzie dobrze. Fred przebywał z nią coraz częściej. Mało ze sobą rozmawiali. Woleli poleżeć w ciszy. Tak było jej o wiele lepiej. Czuła się przy nim bezpiecznie. Gdy z nim spędzała czas czuła się o wiele lepiej. Tydzień przed wyjazdem do Weasley'ów postanowiła w końcu wyjść z dormitorium i po długich namowach Freda zeszła do pokoju wspólnego. Bez zastanowienia przytuliła się do przyjaciółki najmocniej jak mogła. Nie chciała płakać. Już dosyć się napłakała. Podniosła wzrok do góry i spojrzała na resztę Weasley'ów i posłała im słaby uśmiech. Szatynka miała nadzieje, że pobyt u Weasley'ów choć trochę poprawi jej humor i zapomni o tym wszystkich złych rzeczach, które jej się przydarzyły.


  Tydzień później.

Hermiona wrzuciła ostatnią rzecz do swojego kufra. W końcu nadszedł dzień wyjazdu na święta do Nory. Uśmiechnęła się i już chciała zatrzasnąć kufer, gdy jej oczom ukazało się zdjęcie. Schyliła się i chwyciła je. Czuła jak kilka łez poleciało po jej policzku. To jedyne co jej teraz zostało - zdjęcie. Przycisnęła je do swojej klatki piersiowej i zamknęła na chwilę oczy. Zaczęła wszystko wspominać. Ich wypad w góry, wycieczkę we Francji.. teraz to już tylko wspomnienia. Szatynka otworzyła oczy i schowała je do swojej torebki. Odesłała swój kufer do pokoju wspólnego i po chwili wyszła z dormitorium by dołączyć do reszty uczniów idących w stronę powozów.


________________________________________________________________________
Trochę krótki ten rozdział, i za dużo w nim opisów niż dialogów, ale kolejny rozdział już będzie dłuższy. Dedykuję go Rupci, Żanecie, Ginny i Hermionie ze strony Jednorożce? Pff. Ja mam Hardodzioba oraz tym, którzy czytają mojego bloga. Dziękuje za 11 tysięcy wejść! Jestescie wspaniali!

12 komentarzy:

  1. świetny, strasznie mi szkoda Hermiony. To niesamowite jak bardzo można wczuć się w uczucia ludzi z opowiadań.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, aww uwielbiam jak piszesz. *-*
    Nie moge się już doczekać kolejnego. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to czytałam to płakałam.
    Szkoda ze rodzice Mionki nie żyją...
    Fred ach i o och *-* będzie ją pocieszać jakie to słodkie *-*
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
    Gdyby dało radę to poinformuj mnie o nowych rozdziałach :
    GG: 46009849
    Poczta : clariecollins@wp.pl
    Blog: http://fremione-ujawniona-milosc.blogspot.com/

    Pozdrawiam, czekam na następny i zapraszam do siebie:D
    ~Clar

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj nie wiem co ci mam napisać . ;)
    Bardzo bardzo ci dziękuje za dedykację;* ♥
    Mam nadzieje że dojdziesz z tym blogiem do 60 ;]
    B. miło mi się czytało. *_*
    Chcem więcej ! <3
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej się postaram do tylu rozdziałów dotrwać :D

      Usuń
    2. NO mam nadzieje . ;] ;*
      Zapraszam cie do mnie nn . -> www.ginny-and-draco-magic-love.blogspot.com
      Pozdrawiam. ♥

      Usuń
  5. Rozdział wspaniały ! Fajnie od czasu do czasu, gdy jest więcej opisów niż dialogów. Z niecierpliwością czekam na nowy ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, ale ja po po prostu ledwo to przeczytałam! Tak od niechcenia!
    Uwielbiam Twojego bloga i nie sądziłam, że kiedyś zdobędę się na krytykę. Ale ja po prostu nienawidzę, gdy ktoś "zgapia" z innych blogów. W moim opowiadaniu napisałam, że rodzice Hermiony nie żyją. Dowiedziała się o tym z Proroka Codziennego. Dziś wchodzę nadrobić zaległości, czytam - Grangerowie nie żyją. Skąd się dowiedziała? Z Proroka! Jak to przeczytałam to od razu zabrałam się za komentarz, ale postanowiłam doczytać do końca... Czytałam normalnie co 2/3 zdanie, bo po prostu nie mogłam!

    Ale poza tym podoba mi się Twój styl pisania.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. zapraszam na nn -> www.ginny-aND-draco-magic-love.blogspot.com ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniale :)) Bardzo mi się podoba szkoda że jej rodzice nie żyją ale cóż taki miałaś pomysł na to opowiadanie :) Zapraszam do mnie bo dodałam nowy rozdział :) http://life-with-fremione.blogspot.com/ Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Opowiadaie jest niesamowite. Zaczelam je czytac wieczorem I nie moglam sie oderwac. Rozdzial jest swietny. Biedna Miona, uwielbiam Freda. Kiedy kolejny rozdzial? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej :)
    Jeśli chcesz, żebym oceniła Twojego bloga zapraszam na pisanie-to-sztuka.blogspot.com ;*
    Dopiero zaczęłam. :)

    OdpowiedzUsuń