Następny dzień był dość chłodny, ale przyjemny. Hermiona zeszła do Wielkiej Sali na śniadanie i usiadła obok Ginny. Nie zdążyła nic powiedzieć, bo podszedł do nich Fred.
- Miona.
Zobaczysz jak trenujemy? - zapytał uśmiechając się do niej.
- Co? -
zapytała nieprzytomnie i dopiero teraz zauważyła, że Fred ubrany jest w szatę
do Quidditcha. - Aa, ok - dodała. Rudowłosy pocałował ją w kącik ust i usiadł,
aby coś zjeść. Hermiona była tak głodna, że postanowiła zjeść jeszcze
trochę sałatki, więc pożegnała się z Fredem i przyjaciółmi obiecując, że zaraz
dotrze na trybuny. Zjadła sałatkę pośpiesznie i już miała iść, kiedy zawahała
się. Myślała tylko chwilkę. Ostatecznie złapała dwa tosty z nutellą i jedząc je
z apetytem ruszyła w stronę wyjścia. Kończyła ostatni kęs, gdy nagle
wpadła na dyrektora.
- O!
Dobrze, że pannę widzę - uśmiechnął się pogodnie Dumbledore. - Pan Malfoy
prosił, abyś do niego przyszła na chwilkę.
- Malfoy?
Draco?
Dyrektor tylko się uśmiechnął, potakując.
- Po co?
- Jego
zapytaj. - powiedział dyrektor spokojnie. Hermiona tylko wywróciła oczami
i wściekła ruszyła do Skrzydła Szpitalnego. Weszła do sali z rozmachem.
Katherine już wypisali rano, więc w sali był tylko Malfoy. Siedział bledszy niż
zawsze bez ruchu.
- Dobra.
Tylko szybko! Czego chciałeś? - zapytała szatynka.
- Jak
zawsze milutka - odparł chłodno blondyn.
- Nie
zaczynaj, tylko mów szybko! - warknęła Hermiona.
-
Spodziewałem się, że usłyszę od ciebie jakieś podziękowanie, ale się myliłem.
- No dobra.
Masz rację! Dzięki... Draco.
Chłopak spojrzał na nią zaskoczony. Nigdy nie
wymawiał jego imienia i nigdy nie przyznawała mu racji.
- Nie ma
sprawy, Hermiono - kiwnął delikatnie głową.
- Co
chciałeś? - zapytała ponownie szatynka, tym razem delikatniej.
- Może
usiądziesz?
Hermiona przysunęła krzesło i usiadła.
- Tylko
szybko! Serio nie mam czasu.
Malfoy kiwnął głową.
- Słuchaj, sytuacja ma się źle. Nie mogę już śledzić Diany. Nie udało się,
trudno.
- No
przecież wiem... - Hermiona już chciała wstać.
- Nie
rozumiesz, Hermiona! Nie mogę śledzić Diany. Czyli nie wiem
co znowu wymyśli, rozumiesz?
Szatynka opadła na krzesło bezsilnie. Miał
racje. Draco miał rację. Była teraz jeszcze bardziej niż zwykle zagrożona.
Teraz nikt nie będzie mógł jej pomóc.
- Musisz
powiedzieć Dumbledorowi wszystko co wiesz! - zawołała.
- Już
powiedziałem, przecież! Taka mądra to ty nie jesteś.
- Odwal
się! - prychnęła.
- Dobra!
Przepraszam! To co robimy?
- My?
- No z
Dianą. My wszyscy - poprawił się Malfoy.
- Nie wiem. - Hermiona lekko się pochyliła i zakryła
twarz dłońmi.
- Boisz się
jej? - spytał Draco.
- Owszem.
- Nie
pozwolę by zrobiła ci krzywdę.
- Ty głupi
jesteś Draco. Ja się nie martwię o siebie. Ja się boję, że ona może zrobić coś
Fredowi. - szepnęła. Malfoy położył dziewczynie dłoń na ramieniu.
Z perspektywy
Freda.
Fred nie mógł się skupić na grze. Ciągle
spoglądał na trybuny. Czemu jej jeszcze nie ma? myślał. Siedział na miotle i
nie zwracał na nic uwagi. Chciał tylko, aby Hermiona wreszcie przyszła. A może
Diana znowu jej coś zrobiła? Nie zdołał nic już więcej pomyśleć.
- FRED! -
zawołał George w ostatniej chwili.
Rudowłosy zdołał umknąć przed tłuczkiem, który
pewnie połamał by mu kości. Jednak i tak Fred stracił równowagę i spadł z
miotły. Runął na ziemię i, aż mu się zakręciło w głowię.
- Fred! - George i Ginny podbiegli do niego i z niepokojem spojrzeli na
brata.
- Ech.. Ok!
Wszystko jest ok!
Zobaczył resztę drużyny.
- Nie, nie
jest! - powiedziała Ginny - Ty krwawisz!
Fred spojrzał na wskazane przez siostrę
miejsce. Rzeczywiście, jego przed ramię było mocno rozcięte.
- Trzeba go
zabrać do Skrzydła Szpitalnego - oznajmił Harry.
Fred, George, Ginny i Katherine ruszyli do
zamku. Szybko pokonali korytarze i schody i wreszcie znaleźli się na miejscu.
Ginny otworzyła drzwi, a Fred zamarł. Patrzył właśnie na Hermionę załamaną
przy łóżku Malfoy'a. Co gorsza Ślizgon trzymał na niej swoją rękę. Rudowłosy
dostał szału. Rzucił się w stronę Malfoy'a gotów go zabić gołymi rękami.
Z perspektywy
Hermiony.
Szatynka uniosła głowę, gdy usłyszała
przerażliwy odgłos. Zobaczyła jak rozjuszony Fred rzuca się na Malfoy'a z
pięściami.
- Fred! -
zawołała Hermiona. George, Harry i Ron zaczęli odciągać Freda od
zdezorientowanego Ślizgona.
- Co Fred?! - ryknął rudowłosy usiłując się wyrwać. - Obiecałaś,
że przyjdziesz!
- Bo szłam, ale.. Dumbledore powiedział mi, że Malfoy chcę mi coś
powiedzieć!
- Taaak? I tylko przez Malfoya zmieniłaś swoje zdanie, tak?!
- Fred! Nie zachowuj się tak, proszę! Mieliśmy się z tego powodu
nie kłócić, pamiętasz? - zapytała Hermiona podchodząc do
rudowłosego. Chwyciła go za nadgarstki, lecz Fred odepchnął od siebie
dziewczynę. Hermiona popatrzyła na niego przestraszona. Chłopak westchnął
głośno i ruszył w stronę wyjścia. Dziewczyna popatrzyła na swoich przyjaciół i
bez zastanowienia wybiegła z pomieszczenia. Rozpaczliwie zaczęła go szukać.
Biegła ile sił w nogach. W końcu zobaczyła go na końcu korytarza. Hermiona westchnęła
i przyśpieszyła. Chwyciła go za ramię i resztkami sił przysunęła go do siebie.
- Fred, błagam! Wysłuchaj mnie..
- Nie ma czego!
- Jak nie ma?! Do niczego nie doszło, Fred! Nie rozumiesz, że
chciałam iść na ten trening, ale Dumbledore mnie zawołał i powiedział, że muszę
iść do Skrzydła Szpitalnego, że.. że Malfoy chcę mi coś powiedzieć!
- Tak? A co takiego chciał Ci powiedzieć?! - zapytał.
- O Dianie! Powiedział mi, że nie wie co planuję. Fred wiesz przecież,
że ona nie odpuści tak łatwo. A teraz jak będziesz mnie chciał porzucić to kto
mnie przed nią uchroni?! No kto?!
- Przecież wiesz, że nigdy cię nie zostawię..
- Więc co to miało być?! To przed chwilą?
- Nie lubię go, rozumiesz? Nie mogę tego pojąć dlaczego tak nagle
zrobił się dla ciebie miły.. - powiedział rudowłosy. Hermiona już otworzyła
usta, aby coś powiedzieć, lecz w pewnym momencie spojrzała na jego ręke.
- Fred! Ty krwawisz - powiedziała szatynka patrząc chłopakowi
prosto w oczy. Rudowłosy uśmiechnął się i podniósł do góry krwawiącą ręke.
- To nic takiego... - zaczął, lecz dziewczyna spiorunowała go
spojrzeniem i chwyciła go za ramię. - Hermiona! Serio, to nic takiego.. -
dodał, lecz dziewczyna już go nie słuchała tylko wepchnęła go do Skrzydła
Szpitalnego. Nakazała mu usiąść na krześle, a sama pobiegła po panią Pomfrey.
Do chłopaka podszedł George z lekkim uśmiechem na twarzy.
- I co bracie? Kryzys zażegnany? - zapytał dławiąc się ze
śmiechu. Fred w odpowiedzi uderzył brata zdrową ręką w brzuch. George dalej się
śmiejąc popatrzył na idącą w ich stronę pielęgniarkę, a za nią Gryfonkę.
Hermiona popatrzyła na George'a, który był już czerwony na twarzy ze śmiechu a
potem na Freda, który z delikatnym uśmiechem patrzył na szatynkę. Pani Pomfrey
mruczała coś pod nosem. Założyła bandaż i kręcąc głową odeszła. Fred miał
wyrażnie niezadowoloną minę.
- Po cholere mi ten bandaż? - zapytał patrząc na swoją ręke.
Szatynka uśmiechnęła się i usiadła na jego kolanach. Pocałowała go
krótko w usta i zaczęła się śmiać. - Co?!
- Biedactwo moje! - powiedziała Hermiona klepiąc go po głowie.
Wstała i ruszyła w stronę Katherine, która widząc tą scenę wybuchnęła głośnym
śmiechem. Fred wstał i ruszył w stronę Gryfonki. Chwycił ją zdrową ręką w pasie
i wybiegł z nią z sali. - Fred! Wariacie, puszczaj mnie!
- O nie nie nie! - zaśmiał się.
- Fred! Puszczaj mnie! - zawołała, lecz rudowłosy jej nie
słuchał. Po jakimś czasie poczuła, że zwalnia. Postawił ją na posadzkę i z
szerokim uśmiechem wszedł do Wielkiej Sali. Hermiona pokręciła głową i weszła
za nim. Usiadła obok chłopaka i nałożyła sobie sporą porcję sałatki jarzynowej.
Zaczęła jeść, lecz usłyszała jego głośne chrząknięcie. Odłożyła widelec i
spojrzała ze zdziwieniem na Freda.
- Pomożesz mi? Wiesz przecież, że ja praworęczny jestem! A, że
prawą rękę mam chorą to... - zaczął uśmiechając się szelmowsko.
- Och! Nie tłumacz mi się, ty łamago! - zaśmiała się i nałożyła
mu sałatkę na talerz.
- Jak mnie nazwałaś? - zapytał patrząc na rozbawioną Gryfonkę.
- Ty łamago! - powtórzyła. Nagle do Wielkiej Sali wszedł George a
za nim Ginny, Harry, Ron i Katherine. Weasleyowie usiedli obok szatynki i
przyglądali się im się z zaciekawieniem.
- Poczekaj tylko, aż mi ręka mi wyzdrowieje to zobaczysz..
- Och, już się boję! - powiedziała Hermiona patrząc z uśmiechem
na chłopaka. Rudowłosy w odpowiedzi szturchnął ją łokciem. Szatynka uśmiechnęła
się, i zaczęła rozmawiać z rudowłosą. Gryfonka czuła na sobie inny wzrok.
Odwróciła się powoli i spojrzała na Dianę, która posłała jej mściwy uśmieszek.
Dziewczyna potrząsnęła szybko głową i popatrzyła na uśmiechniętych bliźniaków.
Uśmiechnęła się blado do Freda i w ciszy zaczęła jeść.
~~
Przepraszam, że tak długo czekaliście na ten rozdział, ale nie miałam weny. A poza tym miałam także inne obowiązki. Nie przedłużając dedykuje ten rozdział Rupci, Niffler Castle, Paulinie oraz wszystkim co czytają i komentują mojego bloga ;)
Super rozdział ! Nie mogę się doczekać następnego ! + zapraszam do mnie po następny rozdział ; )
OdpowiedzUsuńSuper super super! Tylko Diana mogłaby już odpuścić! Draco miły dla Hermiony? Cóż...rozumiem, dlaczego Fred jest zazdrosny. Niestety jest jeden mały błąd a może to wina komputera a mianowicie: Myślniki od których zaczynają się dialogi znajdują się na około połowie linijki. Pisz szybko następny rozdział bo serce mnie boli jak nie dodajesz. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńMartwię się o Hermionę i Dianę... Ona jest straszna xD
Nie mogę się doczekać kolejnych wpisów, czuję, że będzie się działo <33
Pozdrawiam i życzę weny :*
Och, w końcu nowy rozdział <33 Cieszę się, że Fred tak szybko wybaczył Hermionie, bo bym się załamała! A tą Dianę to ja normalnie... ugh! Nienawidzę jej! Coś mi ten Draco podpadł... szkoda, że rozdział krótki ;c
OdpowiedzUsuńno niestety tylko tyle miałam weny, ale postaram się przy następnym bardziej rozpisać :)
UsuńNiech Diana już odpuści.. Rozdział rewelacyjny, uwielbiam te wszystkie wątki z Fredem i Hermioną.
OdpowiedzUsuńSUPER !!! CZEKAM NA WIĘCEJ !!!
OdpowiedzUsuń