środa, 21 listopada 2012

Rozdział 25

     Z perspektywy Freda.

Rudowłosy nie za dobrze się czuł. Od dwóch dni nie spał. Zrzucił z siebie kołdrę i usiadł przecierając dłońmi zmęczoną twarz. Od niechcenia spojrzał w bok. Jego brata już nie było. Pewnie już siedzi w Wielkiej Sali... Zeskoczył z łóżka i przebrał się szybko. Chwycił swoją torbę i wyszedł z dormitorium. Wszedł do pokoju wspólnego i nie witając się ze znajomymi ruszył w stronę wyjścia, lecz stanęła przed nim Angelina. Fred wywrócił oczami i nie chętnie spojrzał na dziewczynę.
         - Angelina, tylko streszczaj się proszę! Nie mam ochoty tutaj dłużej siedzieć..
         - Fred ja rozumiem, że ta sprawa z Hermioną jest dla Ciebie strasznie cięźka, ale..
         - Nie! Ty nic nie rozumiesz..
         - Daj mi dokończyć, Weasley! - krzyknęła Angelina. - Jak nie poprawisz swoich wyników w Quidditchu będę cię musiała usunąć z drużyny..
         - Super! Skończyłaś? - mruknął od niechcenia chłopak. Nie czekając na jej odpowiedż minął ją i wyszedł z pokoju wspólnego. Był wściekły. Wiedział, że ten dzień będzie okropny. Odechciewa mu się wszystkiego. Nawet nie ma ochoty iść na te głupie zajęcia. Wszedł do Wielkiej Sali i ruszył w stronę stołu Gryfonów. Usiadł obok swojego brata i ich najlepszego przyjaciela Lee Jordana. Nałożył sobie na talerz dużą porcję sałatki jarzynowej i dwa francuskie tosty. Ugryzł spory kawał tosta i zaczął go powoli żuć. Spojrzał na George'a, który atakował widelcem swoją nie dojedzoną sałatkę. Głowę miał spuszczoną. Fred odwrócił od niego wzrok i spojrzał na puste miejsce, gdzie zawsze siedziała Hermiona. To jeszcze bardziej dobiło chłopaka. Pokręcił głową i zabrał się do jedzenia. Lecz po dwóch minutach odrzucił widelec i spojrzał na wychodzącego Dumbledore'a. Rudowłosy poklepał brata po ramieniu i szybko wybiegł z Wielkiej Sali.
         - Panie dyrektorze! Profesorze Dumbledore! - krzyknął Fred podbiegając do dyrektora. - Czy wszystko w porządku? Z dziewczynami?
         - Tak, panie Weasley. Niestety panna Midnight będzie musiała dłużej pobyć w Skrzydle Szpitalnym. - odpowiedział spokojnie Dumbledore.
         - Dlaczego? - wysapał George.
         - To bardzo dziwna historia, ale w nożu którym panna Green pchnęła pannę Midnight była jakaś trucizna. Zapewne chciała zrobić krzywdę pannie Granger, a nadejście Katherine popsuło jej ten plan, ale bez obaw panie Weasley! Panna Midnight wyjdzie z tego. A teraz wybaczcie mam pewną sprawę do załatwienia.
         - Profesorze! A można je odwiedzić? - zapytał Fred patrząc na załamanego George'a.
         - Och, naturalnie! Sądze, że panna Granger wyjdzie ze Skrzydła nawet dzisiaj. A teraz wybaczcie. - powiedział Dumbledore i patrząc na bliźniaków ruszył w stronę błoni. George był zszokowany. Złapał się za głowę i oparł się plecami o ścianę. Fred podszedł do brata i poklepał go delikatnie po twarzy.
         - George! Ocknij się! Słyszałeś co mówił Dumbledore! Wyjdzie z tego.. - powiedział Fred patrząc na brata. George zamknął na chwilę oczy, lecz po chwili je otworzył. - Chodź! Pójdziemy do Skrzydła na chwilę i wrócimy na zajęcia.
         - Pieprzę te głupie zajęcia! Nie mam ochoty na nie iść... - mruknął George i ruszył pustym korytarzem w stronę Skrzydła Szpitalnego. Fred pokręcił głową i ruszył za bratem. Szedł ze spuszczoną głową. Nagle poczuł, że na kogoś wpada. Pomyślał, że na George'a, więc podniósł głowę i chciał coś powiedzieć, lecz nie spodziewał się, że wpadnie na Malfoya. Rudowłosy zacisnął dłonie chwycił Ślizgona za koszulę i mocno przycisnął go do ściany.
         - Puszczaj mnie, Weasley! - syknął Draco.
         - Jeszcze tego pożałujesz Malfoy, że wszedłeś na moją drogę..
         - Co ty..
         - Spróbuj ponownie dotknąć Hermionę a spotka cię coś bardziej gorszego! - warknął Fred puszczając chłopaka. Draco poprawił szybko szatę i spojrzał wściekły na rudowłosego. 
         - Ach, to tak... powiedziała Ci w końcu, co? 
         - Zejdź mi z drogi gnojku, bo pożałujesz tego.. - wysyczał Fred podchodząc do blondyna. Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił się szybko i zobaczył George'a. - Zobaczysz, Malfoy.. 
         - Odpuść, Fred! - powiedział George chwytając brata za koszulę. - Chyba nie chcesz mieć kłopotów, co?
         - Chcę go zniszczyć...
         - Tak Fred, ale zaczynanie bójek na korytarzu nie jest dobrym pomysłem. - powiedział George otwierając wielkie drzwi. Fred poprawił szybko koszulę i wszedł do Skrzydła Szpitalnego. Spojrzał na brata, który podbiegł do nieprzytomniej Katherine. Spuścił głowę i ruszył w stronę łóżka, gdzie leżała Hermiona. Gdy rozsunął parawan poczuł, że szatynka rzuca się na niego.
         - Już spokojnie! Cśś.. - powiedział Fred głaszcząc Hermionę po głowie.
         - Kat.. Katherine jest dalej nie przytomna! Słyszałam, jak.. jak dyrektor mówił, że w tym nożu była jakaś trucizna. Och, Fred.. Czy to piekło kiedyś się skończy?! - powiedziała zapłakana dziewczyna. - To.. to straszne! To ja miałam leżeć nieprzytomna, a nie ona! 
         - Spokojnie! Dumbledore powiedział, że z tego wyjdzie. Będzie dobrze! Będzie dobrze..
         - Nic nie będzie dobrze dopóki nie pozbędę się Diany na zawsze..
         - Nie chcę, żebyś znowu przez nią tutaj trafiła! Nie chcę, żeby zrobiła ci coś gorszego..
Hermiona jęknęła i mocniej wtuliła się w rudowłosego. Fred poczuł, że szatynka płacze. Pocałował ją w czubek głowy i nie przestawał jej głaskać. Nagle dziewczyna oderwała się od niego i spojrzała mu prosto w oczy. Lecz po jakimś czasie schowała twarz w dłoniach i stała tak przez dwie minuty. Fred chwycił ją za dłonie i odsunął je od mokrej od łez twarzy. Przejechał palcem po jej policzkach i pocałował ją krótko w usta. Dziewczyna uśmiechnęła się blado i ruszyła w stronę miejsca, gdzie leżała Katherine. Podeszła do George'a i położyła dłoń na jego ramię. Chłopak podskoczył i spojrzał na Hermionę, która posłała mu wymuszony uśmiech. Po chwili podeszła do nich Pani Pomfrey trzymając w dłoni dużą butelkę z różowym płynem. Postawiła lekarstwo na stolik i ruchem ręki odsunęła nastolatków.
         - Pani Pomfrey, czy ona.. - zaczął George.
         - Tak, to była wyjątkowo mocna trucizna, ale udało mi się oczyścić ranę i usunąć resztkę trucizny z jej organizmu. Powinna się zaraz obudzić.. - powiedziała kobieta nalewając płyn do plastikowego kubeczka. George podszedł bliżej i ze smutkiem w oczach popatrzył na swoją dziewczynę. Chwycił ją za dłoń. Podskoczył, gdy poczuł, że Katherine ścisnęła jego dłoń.
         - Pani Pomfrey! Ona, ona.. ścisnęła moją dłoń! - powiedział chłopak.
         - Odsuń się, chłopcze! - powiedziała kobieta podbiegając do Katheriny. George stał dalej. - No odsuń się! - ponagliła go kobieta.
         - Nie mogę..
         - Chłopcze schowaj swoją męską dumę i się odsuń!
         - Ale Katherine mi nie pozwala..
         - Nie mów o mnie tak jakby mnie tu nie było, co? - wyjąkała Katherine otwierając powoli oczy.
         - Kathy! - zawołał George pochylając się nad nią. Dziewczyna dotknęła delikatnie dłonią policzek rudowłosego i uśmiechnęła się słabo.
         - Na brodę Merlina! Koniec tej telenoweli. Panie Weasley. Proszę się odsunąć.

Katherine zachichotała i puściła dłoń chłopaka. Pani Pomfrey podeszła do dziewczyny i zaczęła ją badać. Na koniec kazała jej coś wypić, ostrzegła, że mają dziewczynie teraz nie zawracać głowy i wyszła. George natychmiast usiadł na krześle blisko Katherine i znowu złapał jej dłoń.
        - Chodź - powiedział Fred do Hermiony. - Oni i tak poza sobą świata nie widzą. - dodał. Hermiona przytaknęła tylko i wzięła rudowłosego za rękę. Podeszli do okna i lekko je uchylili. Rześkie powietrze owiało ich twarze działając jak zbawiennie na ich zmęczenie.
        - Nie mogę w to uwierzyć! - westchnęła szatynka. - Tak niewiele brakowało. Och... Fred. Jakby ona zginęła to bym chyba sobie w życiu nie wybaczyła. Oberwała w sumie tylko przez przypadek. Znalazła się w złym miejscu w złą porę. - Dziewczyna wtuliła się w swojego chłopaka i znowu zaczęła łkać.
        - Miona! - usłyszała wołanie. Odwróciła się. Katherine ją wołała. Podeszli do jej łóżka najszybciej jak się dało.
        - Tak mi przykro! - wołała Hermiona. Nie zdołała nic więcej powiedzieć, bo do Skrzydła Szpitalnego wszedł profesor Dumbledore.
        - Panno Midnight. Na reszcie z powrotem wśród żywych. - uśmiechnął się serdecznie. - Chciałbym wiedzieć jak się tam znalazłaś.
        - Och, tak mi przykro. Żałuję, że się tam znalazłaś. - wyrwało się Hermionie. Katherine spojrzała na nią zdziwiona.
        - Miona? Ty na serio myślisz, że ja się tam znalazłam przypadkiem? Szłam spokojnie korytarzem i nagle widzę Malfoy'a. Wyglądał dziwnie. Jakby się przestraszył. Mówi mi, że widział jak ta su... przepraszam. Diana wyszła z dormitorium z nożem. Mówił, że nie ma czasu i żebym go nie zatrzymywała bo on ją musi powstrzymać. No to mu powiedziałam, że bardziej się przyda jak dalej Diana będzie mu ufała, no i że ja się tym zajmę.
        - Nie wierzę! Chroniłaś Malfoy'a? Przecież mogłaś zginąć! - krzyknął George.
        - Myśl logicznie. On będzie wiedział co ta dziwk... co ona znowu wykombinuje. Ona mu mówi o wielu sprawach. Może naraziłam własne życie, ale ocaliłam Hermionę. Więcej się tak nie damy zaskoczyć.
        - I co dalej panno Midnight? - zapytał dyrektor.
        - On obiecał, że będzie mówił o wszystkich jej planach. A ja pobiegłam za Dianą. Zobaczyłam jak rzuca Hermioną o ścianę. Podbiegłam i ją uderzyłam. Ale ta się odwróciła no i wbiła mi ten durny nóż w brzuch. Potem już nie pamiętam. - powiedziała. Dumbledore kiwnął głową i spojrzał na wszystkich.
        - To są bardzo cenne informacje! Dziękuje, panno Midnight. A teraz..
        - Co tu się dzieję?! Panna Midnight musi odpoczywać! Dopiero co się obudziła. Och, panie dyrektorze.. ja nie wiedziałam, że pan tu jest. - krzyknęła pani Pomfrey.
        - Spokojnie, Poppy! Dopilnuję, żeby ta trójka bezpiecznie doszła do swojego dormitorium - powiedział Dumbledore uśmiechając się do Hermiony, Freda i George'a. Szatynka zachichotała patrząc na dyrektora. Po chwili odezwał się George.
        - Ja tu zostaję..
        - Panie Weasley nie ma takiej potrzeby! Jak wszystko będzie dobrze to wypiszę Katherine ze szpitala. I proszę się ze mną nie wykłócać! 
        - Ale ja się będe wykłócać! - zawołała Katherine. Wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem. - Chcę, żeby mój chłopak tu był.
        - Aleź, panno.. - zaczęła pani Pomfrey.
        - Chcę aby ze mną został. O mało nie umarłam. To było straszne. Mogłam go więcej nie zobaczyć. Chcę aby tu ze mną został.
        - Panno.. - kobieta chciała coś powiedzieć.
        - Ja tak chcę i koniec! - zapierała sie Katherine. George stał jak wryty słuchając tej dyskusji. Fred starał się nie ryknąć śmiechem, a Hermiona była wyraźnie uradowana tym co słyszała.
        - Sądzę Poppy, że w tej sytuacji.. - zachichotał dyrektor. - Pan Weasley może zostać..
Pani Pomfrey załamała ręce i westchnęła cięźko.
        - Niech już będzie. Ale tylko on.
Fred i Hermiona wybiegli ze szpitala kiwając się z śmiechu.
        - To dopiero miłość, nie? - zapytał Fred.
        - Haha! W życiu nie słyszałam piękniejszej deklaracji. - zaśmiała się Hermiona. Odwrócili się i zdążyli jeszcze zobaczyć jak George siedzi na krześle śmiejąc się w głos, a Katherine wali w niego poduszką. W końcu jednak Fred ruszył przed siebie, a szatynka kątem oka zobaczyła jak jego brat całuje swoją ukochaną w usta. Uśmiechnęła się, dogoniła Freda i złapała go za ręke.


~
Wena mnie nie opuszcza! To chyba dobrze ;3 I co sądzicie o postaci Katherine? Miałam się o to zapytać kilka rozdziałów wcześniej, ale zapomniałam ;3 Dedykuję ten rozdział Niffler Castle, Paulinie, adminkom Ginny oraz Hermionie G. ze strony Jednorożce? Pff. Ja mam Hardodzioba oraz wszystkim co czytają i komentują mojego bloga. Jesteście wspaniali! < 3 

Muzyka na dziś: Harry Potter and the Deathly Hallows part 2 - The Resurrection Stone.

8 komentarzy:

  1. no rzeczywiście wena nie opuszcza. i niech tak dalej. :) co do Katherine, sądzę, że to wspaniała postać ;)
    rozdział super, chociaż wystraszyłaś mnie tą trucizną. :p pisz dalej. pisz. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa cudowny rozdział!
    Boże, dziewczyno, skąd bierzesz takie pomysły?! Niesamowite... podziel się nimi! ;D Tak świetnie opisujesz emocje, że gdy tylko coś dzieje się między Hermioną a Fredem mam motylki w brzuchu! Uwielbiam gdy oboje są szczęśliwi i okazują swoją miłość <3

    Masz talent <3
    Kocham Cię za to, że ten rozdział pojawił się tak szybko! Mam nadzieję, że kolejny będzie już niedługo ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi zrobiło się strasznie miło czytajając ten komentarz :) Wena dalej mnie trzyma, więc rozdział na pewno pojawi się niedługo :) ♥

      Usuń
  3. Kocham Katherine i George'a!!! Są tacy słodcy <3 Czekam na następne...o ja wstawiaj już kolejny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja uwielbiam czytać twoje rozdziały, są taką odskocznią od rzeczywistości. Kocham Hermione i Freda ;D Są wspaniali.

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę świetne.! Może twój następny blog byłby np. o George'u i Katherine <3

    ~Maja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm.. zastanowię się! ;)Choć to wcale nie jest zły pomysł :D

      Usuń
  6. Czekam na dalsze rozdziały, nie moge sie juz doczekać.
    Twoje opowiadanie jest genialne.
    Wprowadzenie nowych bohaterów i ta fabuła...
    Pisz dalej dalej dalej!

    ~Kirsta

    OdpowiedzUsuń