wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 24

Hermiona nie mogła tej nocy zasnąć. Otworzyła szeroko oczy i wpatrywała się w sufit. Przez dwie minuty leżała tak i tępo patrzyła w to samo miejsce. Zrzuciła z siebie kołdrę i usiadła. Jej przyjaciółki smacznie spały, lecz ona nie mogła. Po cichu zeskoczyła z łóżka. Nałożyła na siebie zielony sweter i czarne spodnie. Chwyciła różdżkę i wyszła z dormitorium. Weszła do pokoju wspólnego i usiadła przed kominkiem. W jej głowie kłębiły się różne myśli. Lecz jedna nie dawała jej spokoju, a mianowicie ta sprawa z Dianą. Musiała w końcu zebrać siły i powiedzieć to Fredowi, bo bała się myśleć co będzie jak tego nie powie. Nagle usłyszała, że ktoś schodzi. Podskoczyła i zobaczyła rozczochranego bliźniaka, George'a. Szatynka westchnęła głośno i zaczęła przyglądać się płomieniom. Rudowłosy, który nie wiedział o obecności szatynki usiadł przy oknie i zaczął nad czymś myśleć. Hermiona uśmiechnęła się i wstała. Podeszła do chłopaka i położyła dłoń na jego ramię. George podskoczył i spojrzał na dziewczynę.
          - He.. He.. Hermiona? Co ty tu robisz?
          - Nie mogę spać... - odpowiedziała siadając obok rudowłosego. 
          - Mhm.. ja też! Fred straszne chrapie! - powiedział. Hermiona zaśmiała się. Lecz po chwili śmiech szybko zastąpił smutek. - A ciebie co trapi?
          - Mnie? Nic, absolutnie nic..
          - Mnie nie oszukasz! Co się dzieję? 
          - Och! Czy ktoś ci kiedykolwiek mówił, że jesteś uparty?
          - Hmm, nie - odpowiedział wyszczerzając zęby. Dziewczyna trzepnęła go po głowie i wstała. Ruszyła z powrotem na swoje miejsce, przy kominku. Po chwili zobaczyła, że na przeciw niej usiadł bliźniak. Przez dwie minuty wpatrywał się w nią.
          - Co się tak patrzysz? - zapytała czując, że się rumieni. George zaśmiał się i zwrócił swój wzrok na kominek. - Ja... chyba pójdę spać. 
          - Przeszkadza ci moje towarzystwo?
          - Nie, nie... - odpowiedziała patrząc na chłopaka. Chłopak westchnął i nie patrząc na szatynkę wstał. - George ja... przepraszam!
          - Za co?
          - Nie chciałam cię urazić... nic z tych rzeczy! 
          - Och, nie tłumacz mi się Miona! - powiedział George uśmiechając się figlarnie. Szatynka kiwnęła głową i spojrzała w to miejsce, gdzie stał bliźniak, lecz już go nie było. Dziewczyna ziewnęła, przeciągnęła się i wstała. Szybko wbiegła do dormitorium i nie zdejmując ubrań zasnęła.


  Następnego dnia.

Dziewczynę obudził czyjś chichot. Otworzyła powoli oczy i zobaczyła stojące przed nią bliźniaczki Patil oraz Ginny. Hermiona przetarła oczy i ziewnęła. Usiadła na łóżku i ze zdziwieniem popatrzyła na swoje przyjaciółki. 
         - Co? - zapytała. Denerwowało ją to jak ktoś tak długo na nią patrzył. Ginny uśmiechnęła się pogodnie i szepcząc coś do Parvati ruszyły w stronę drzwi. - Czy któraś z was może mi wytłumaczyć o co chodzi?! - dodała. Ginny wzruszyła ramionami. Szatynka przewróciła oczami i rzuciła w przyjaciółkę poduszką. A więc, ot tak bez powodu zaczęły chichotać? Dziewczyna dała sobie w końcu z tym spokój i zeskoczyła z łóżka. Podbiegła do kufra i wyjęła brzoskwiniowy sweter i jeansowe rurki. Weszła do łazienki i wzięła szybki prysznic. Po ciepłej kąpieli, umyła zęby. Wysuszyła włosy i przebrała się. Włosy spięła w niewysoki kok. Rozpyliła w okół swój ulubiony kwiatowy perfum i wyszła z łazienki. Do przedniej kieszeni schowała róźdźkę. Na stopy założyła czarne trampki. W znakomitym humorze wybiegła z dormitorium. Cieszyła się, że to w końcu sobota. Żadnych prac domowych, żadnego uczenia się.. weszła do pokoju wspólnego, gdzie siedzieli już Gryfoni. Lecz nie widziała nigdzie Rona, Ginny i bliźniaków. Wzruszyła ramionami i wyszła z pomieszczenia. Szła pustym korytarzem. To już się wydawało być dziwne. Puste korytarze, ani śladu po Weasley'ach.. co tu jest grane?! Dziewczyna wkurzyła się. Przyśpieszyła kroku. Nagle poczuła, że ktoś ją popycha na ścianę. Szatynka zacisnęła usta i spojrzała na uśmiechniętą brunetkę.
         - Czego ty do cholery ode mnie chcesz?! - warknęła szatynka podchodząc powoli do Diany. Dziewczyna tylko się zaśmiała i podeszła do Hermiony. Szatynka zaczęła wyczuwać, że to nie skończy się dobrze. Nagle bez żadnego ostrzeżenia brunetka pchnęła ją ponownie na ścianę. Dziewczyna osunęła się po ścianie i padła na posadzkę. Obraz robił się nie wyrażny. Lecz zdołała jeszcze zobaczyć pochylającą się nad nią Dianę, a chwilę później ktoś ją odepchnął od nieprzytomnej szatynki. Hermiona chciała krzyknąć, lecz nie miała na to sił. Zdołała jeszcze zobaczyć brunetkę, która kogoś atakuję. I po paru sekundach zrobiło się ciemno.

         -... to już trzeci atak na tą dziewczynę! Panie dyrektorze z tym trzeba coś w końcu zrobić! To już jest.. jest...
         - Zdecydowanie się z tobą zgadzam, Poppy! A co z tą drugą dziewczyną?
         - Została dźgnięta nożem w brzuch! Ale... ale przeżyła! panna Midnight nawet nie wie ile miała szczęścia, że to tylko cios w brzuch był! Jakby panna Green trafiła tą dziewczynę w serce to... och na miłość boską! to jest szpital, a nie Wielka Sala! - krzyknęła kobieta podbiegając do bliźniaków. Hermiona powoli otworzyła oczy. No tak... znowu Skrzydło Szpitalne! Zobaczyła pędzącą po całym pomieszczeniu panią Pomfrey, stojącego obok jej łóżka Dumbledore'a. A po chwili ktoś rzucił się w stronę nieprzytomnej szatynki. Poczuła, że ta osoba chwyta ją za dłonie.
         - Panie Weasley! Co pan wyprawia?! Panna Granger została pchnięta na ścianę! To nie jest taki drobny wypadek, żeby aż z takim impetem się na nią rzucać! 
         - Poppy, spokojnie! - powiedział Dumbledore ze spokojem w głosie.
         - Jak mam być spokojna, Albusie?! - zapytała kobieta odciągając Freda od szatynki. Dumbledore, tylko kiwnął głową i uciszył kobietę. Kątem oka patrzył na wybudzającą się Hermionę. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i jęknęła. Poczuła jakby ktoś jej wbijał coś ostrego w głowę. 
         - Aua! - szepnęła trzymając się dalej za głowę. Pani Pomfrey natychmiast do niej podbiegła i pchnęła ją powoli z powrotem na stos poduszek.
         - Hermiono! - jęknął Fred chwytając ją za dłoń. Szatynka spojrzała na chłopaka i otworzyła usta, aby coś powiedzieć lecz po chwili stanęła przed nią pani Pomfrey, a w dłoni trzymała butelkę, z której dymiło.
         - Musisz to wypić, moja droga! - szepnęła podając jej szkalnę wypełnioną bezbarwnym płynem. Hermiona wzięła od niej naczynie i wypiła całą zawartość. Smak był tak ochydny, że miała ochotę to wypluć. Ale widząc wzrok kobiety połknęła krzywiąc się. 
         - Fred! Muszę ci coś powiedzieć... - jęknęła dziewczyna, lecz ponownie przerwała jej pielęgniarka.
         - Nie teraz! Musisz odpoczywać!
         - Ale to jest ważne...
         - Co jest ważniejsze od twojego zdrowia, moja droga?
         - Ale..
         - Żadne, ale! Musisz odpoczywać.
         - Myślę Poppy, że panna Granger chcę to powiedzieć.
         - Ale, Albusie! Ona musi odpoczywać.. 
         - Myślę, że to nie pogorszy stanu panny Granger. prawda? - powiedział spokojnie dyrektor. Pani Pomfrey westchnęła i podeszła do nieprzytomnej Katherine. Hermiona nabrała powietrza i popatrzyła na wszystkich. 
         - Co z nią? 
         - Została dżgnięta nożem, ale wyjdzie z tego - powiedział Dumbledore uśmiechając się do szatynki. - A, więc o co chodzi panno Granger?
         - Panie dyrektorze myślę, że nie powinien pan tak na nią naciskać - powiedział Fred patrząc na dyrektora. Dumbledore uśmiechnął się po raz kolejny i spojrzał na sufit. Hermiona zacisnęła dłonie i spojrzała na rudowłosego. Westchnęła i ponownie popatrzyła na dyrektora.
         - To... wyda się dziwne, ale.. Draco Malfoy powiedział mi, że Diana planuję zemstę.
         - Zemstę? Na kim panno Granger?
         - Chcę... mnie zabić! Tylko dlatego, że chcę mieć Freda tylko dla siebie.
         - Co? - zapytał słabym głosem Fred. Rudowłosy schował twarz w dłoniach i oddychał nie spokojnie. - Więc to moja wina. To przeze mnie ty i Katherine..
         - Nawet tak nie mów, bracie! - Hermiona spojrzała w stronę z której dobiegał głos. Dopiero teraz zauważyła George'a, który siedział blady jak ściana przy łóżku Katherine.
         - Ale to prawda! - mamrotał Fred.
         - Nie prawda! - Hermiona chciała wstać, ale jej się to nie udało.
         - Moi kochani! - wtrącił się w końcu dyrektor. - Proszę o spokój! Hermiono, dziecko drogie powiedz wszystko co wiesz.. - dodał. Hermiona jeszcze chwilę patrzyła na bladą przyjaciółkę, której bandaże były mocno ubrudzone krwią. Westchnęła głośno i spojrzała na Dumbledore'a.
         - Więc, więc... Diana od samego początku, jak zaczęłam chodzić z Fredem to chciała mnie dopaść. To przez nią cały czas tutaj trafiałam. A.. a Fred raz tutaj trafił przez...
         - Tak, panno Granger?
         - Przez... Malfoya! Zaatakował go bo.. bo.. był wkurzony, że jestem z Fredem.
         - O czym ty mówisz Hermiona? - zapytał Fred.
         - On się.. we mnie zakochał, lecz ja nie mogłam uwierzyć, że on może się przez to zmienić. To było dla mnie dziwne, że przez pięc lat był moim wrogiem, a jak dowiedział się, że kocham Freda to.. to nagle zmienił się i chciał, żebym zostawiła go i.. i.. 
         - Powiedziałaś mi to co chciałem usłyszeć. A teraz moja droga musisz odpocząć. - powiedział dyrektor patrząc z przygnębioną miną na dziewczynę. Po chwili podbiegła do nich pani Pomfrey.
         - Już! Dosyć! Panna Granger musi odpocząć. Drogi chłopcze możesz ją odwiedzić jutro, a teraz zmykać mi, ale już! - powiedziała kobieta wyganiając bliźniaków. - Co zamierzasz zrobić, Albusie? - zapytała, gdy George i Fred wyszli.
         - Będe mieć oko na pana Malfoya i na pannę Green. Nie mam innego wyjścia, Poppy. To się nie może znowu zdarzyć! - odpowiedział dyrektor i kiwając głową wyszedł z pomieszczenia.

  Z perspektywy Freda.

Rudowłosy przez całą drogę szedł cicho. Nadal był w szoku widząc Hermionę w takim stanie. Był wściekły. Z nerwów zacisnął mocno pięści. Myślał, że wybuchnie. Miał ochotę dopaść Green i zabić ją. Spojrzał na swojego brata, który szedł ze spuszczoną głową. Postanowił się w końcu odezwać.
         - Przepraszam za to.. - powiedział Fred patrząc na brata. - To moja wina.
         - Fred nie mów tak! To nie twoja wina. Powinniśmy wcześniej na jej zachowanie zareagować. Przecież wiedzieliśmy, że nie da Hermionie spokoju. - powiedział George. Nagle Fred zatrzymał się i z całej siły walnął pięścią w ścianę. 
         - Zatłukę tego gnojka! Jak jeszcze raz spróbuję dotknąć Hermionę to nie ręczę za siebie..
         - Przecież słyszałeś, że Dumbledore coś z tym zrobi.. A bójka ci nic nie da. Tylko pogorszysz sytuację, Fred!
         - A da się jeszcze tą sytuację pogorszyć? - zapytał masując bolącą dłoń.
         - No wiesz, bracie... Ja też bym chciał zrobić krzywdę Dianie! Przez nią moja dziewczyna leży nieprzytomna w szpitalu. - powiedział George smutnym głosem. Fred poklepał brata po ramieniu. Nagle odezwał się kobiecy głos:
         - Podacie w końcu to hasło, czy będziecie tak tu stać przez cały dzień? - zapytała Gruba Dama patrząc na bliźniaków. Fred westchnął i podał szybko hasło. Gdy tylko weszli do środka podbiegła do nich Ginny.
         - Co z Hermioną i.. i z Katherine?!
         - Katherine oberwała nożem.. leży nieprzytomna, a Hermiona...
         - Tak? - ponagliła go rudowłosa.
         - Wyszła z tego. Katherine też z tego wyjdzie, ale dostała dosyć mocno..
         - Chcę tam iść! - krzyknęła Ginny.
         - Nie ma szans. Można je dopiero odwiedzić jutro. - powiedział George i usiadł przy kominku. Rudowłosy schował twarz w dłoniach i nie odzywał się. Ginny mruknęła coś i nerwowo kręciła się po pokoju wspólnym. Fred popatrzył na Harry'ego i Rona, którzy siedzieli z załamanymi minami. Podszedł do swojego brata i usiadł na drugim fotelu. Rudowłosa spojrzała na braci.
         - Ja tak nie mogę.. Ja muszę tam iść!
         - Ginny! Nie rozumiesz, że nie można?! Poza tym jest już późno. - mruknął Fred.
         - Ale ja muszę... to są moje przyjaciółki!
         - Każdy z nas tak samo matwi się jak ty, ale nie pogarszaj sytuacji siostra! - mruknął George. - Ja idę spać! I lepiej będzie jak wy wszyscy też już pójdziecie spać! Jutro pójdziemy i się wszystkiego dowiemy. - dodał i wbiegł na górę. Za nim ruszył Fred i Ron. Ginny popatrzyła na Harry'ego, lecz ten tylko wzruszył ramionami i miając rudowłosą wszedł na górę. 

~
Voilà! Rozdział wyszedł w miarę długi ;3 Miałam dużo weny! Dedykuję go: Paulinie, Niffler Castle, Ginny oraz Hermionie G. Dziękuje za tyle komentarzy! 

6 komentarzy:

  1. Oddaj mi trochę swojej weny, bo masz ją na okrągło ! To jest nie fair ;) Ale cieszę się,bo dzięki temu szybciej pojawiają się rozdziały. Ten jest wspaniały. Czekam na nowy, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Grrrrr. Tylko tyle dopisałaś ? ;/
    Ale i tak fajnieee . Kocham ten bloog i zniecierpliwością czekam na następny !! ^^
    Ps. Dziękuje za dedyk :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się porobiło... Straszne rzeczy... Koniecznie pisz dalej, bo muszę wiedzieć, czy Katherine z tego wyjdzie. No i oczywiście zabij już tą durną Dianę w moim imieniu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wspaniałe! ale naprawdę nienawidzę tej Diany. czekam na następny rozdział ;3;*

      Usuń
  4. Aaaa! Strasznie podoba mi się twoja historia! To co się wydarzyło w tym rozdziale jest... ugh... cudowne! Moja nienawiść do Diany rośnie z każdym kolejnym rozdziałem! Bardzo mi się podoba sposób, w jaki opisujesz uczucia bohaterów. Zastanawiam się, dlaczego bliźniaczki tak chichotały nad leżącą w łóżku Hermi xd Bliźniacy są tacy słodcy! <3

    Pisz szybko dalej!
    Weny życzę! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za dedykację to po pierwsze.
    Po drugie bardzo się cieszę, że Hermi w końcu powiedziała o Dianie i zemście i Malfoy'u...
    Załamałam się jak przeczytałam, że Kath jest ranna. Wyjdą z tego nie? :33
    Martwię się... No weeeeź! Pisz szybko chcę koniecznie znać ciąg dalszy! Czekam! <3

    OdpowiedzUsuń