piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 23

Następnego dnia w Norze panowało zamieszanie. Wszyscy się śpieszyli aby zdążyć na pociąg. Hermiona niewiele pamiętała z tego poranka. Odetchnęła wreszcie z ulgą kiedy znalazła się w przedziale razem z Fredem, George'm i Katherine.
        - Ależ to był poranek! - zaśmiał się Fred.
        - Jak w "Kevinie samym w domu" - zaśmiała się Hermiona.
Pozostała trójka spojrzała na nią zdziwieni.
        - No błagam was! - zawołała szatynka - Jak można nie znać "Kevina samego w domu"?
        - Kiedyś będziesz musiała nam pokazać - zaśmiała się Katherine.
        - A żebyście wiedzieli, że tak! - Hermiona przeciągnęła się i wstała. - Wiecie co. Idę się przejść - stwierdziła.
        - Iść z tobą? - zapytał Fred.
        - Wiesz co. Chwilę chcę być sama. - powiedziała i pocałowała go w usta.
        - Ok - uśmiechnął się do niej rudowłosy, a dziewczyna wyszła. Szła przed siebie dłuższą chwilę patrząc na swoje buty i nagle wpadła na coś twardego. Uniosła głowę i zobaczyła osobę, której nie miała ochoty teraz oglądać.
        - Malfoy?!
        - Wybacz Granger, ale nie mam teraz czasu ciebie wysłuchiwać.
        - Nie masz wyboru, Malfoy! - syknęła szatynka i chwyciła chłopaka za szaty i wepchnęła go do pustego peronu.
        - Co do..
        - A teraz to ty masz mnie wysłuchać! Do końca, i masz mi nie przyrywać!
        - Od kiedy stałaś się taka władcza, hmm?
        - Zamknij się i wysłuchaj mnie! Co planuję Diana?!
        - A skąd ja mogę to wiedzieć?!
        - Powiedziałeś mi, że wiesz! Że Diana ci wszystko opowiedziała.
        - Kłamałem! - powiedział nie patrząc dziewczynie w oczy.
        - Lepiej mi mów, bo tego pożałujesz!
        - Nie mam pojęcia co ona kombinuję, słyszysz?! Wiem, że będzie się na was chciała zemścić. Możesz mnie w końcu puścić? 
        - Wiesz, że nie dam ci spokoju?
        - Jejku, Granger! Kiedy w końcu sobie dasz z tym spokój?
        - Kiedy pozbędę się tej dziwki z mojej drogi.. - powiedziała dziewczyna i patrząc na blondyna wyszła z peronu na korytarz. Wściekła jak osa ruszyła w stronę swojego peronu. Była tak wkurzona, że potrąciła przebiegającego obok chłopca z czwartej klasy. Mruknęła krótkie przepraszam i otworzyła drzwi tak gwałtownie, że siedzący bliźniacy i Katherine podskoczyli przestraszeni. 
        - Coś się stało? - zapytała Katherine. 
        - Uch, nie.. po prostu.. - zaczęła, lecz w tym momencie do peronu wszedł Harry razem z Ronem. Hermiona westchnęła głośno i zaczęła przypatrywać się widokom za oknem. Czuła na sobie wzrok Freda. Poczuła się przez to jeszcze gorzej. Chciała jak najszybciej znaleźć się w Hogwarcie. Spojrzała na rudzielca i uśmiechnęła się. Chłopak odwzajemnił uśmiech i usiadł obok dziewczyny. Szatynka chwyciła go za dłoń i spojrzała mu prosto w oczy. Fred uśmiechnął się szeroko i cmoknął ją w czubek głowy. Kątem oka zobaczyła Katherine, która z Georgem, Ronem i Harrym grała w Eksplodującego durnia. Uśmiechnęła się na widok usmarowanego cuchnącą mazią Harry'ego. Cała złość ulotniła się. Wtuliła się bardziej w rudowłosego i zamknęła oczy. Lecz nie było dane jej długo pospać.
        - Miona obudź się. Dojechaliśmy już na miejsce!
        - C.. Co już? 
        - Tak śpiochu! Od trzech minut cię budzę. - zaśmiał się Fred. Hermiona ziewnęła szeroko i wstała. Ruszyła w stronę półki, gdzie były bagaże. Lecz jej rzeczy nie było. - Fred? gdzie są moje kufry?
        - George już je zaniósł do powozu. Chodź! - powiedział chłopak chwytając ją za dłoń. Dziewczyna przetarła zmęczone oczy i wyszła z pociągu. Podbiegła do powozu, gdzie siedzieli już George, Katherine, Ron i Harry. George pomógł jej wejść do powozu, a nią wszedł Fred.


  Dwie godziny później.

Hermiona po skończonej kolacji ruszyła razem z Ginny do dormitorium Gryfonów. Przez całą drogę wspominały święta w Norze. Rozmawiając o tym wszystkim szatynka nie zauważyła idącą na przeciw Dianę. Brunetka pchnęła ją ramieniem. 
        - Uważaj jak chodzisz, Granger! - powiedziała uśmiechając się mściwie.
        - Ty... - zaczęła, lecz Ginny powstrzymała ją.
        - Hermiona! Daj spokój! Chodź... - powiedziała rudowłosa. Nastolatka westchnęła i obrzuciła Dianę mściwym spojrzeniem. Już myślała, że dała sobie spokój, ale myliła się. Nagle poczuła, że chwyta ją za włosy i ciągnie do tyłu.
        - Aua! Oszalałaś?! - warknęła Hermiona uderzając brunetkę w twarz. Diana złapała się za krwawiący nos i chciała już ją uderzyć, ale szatynka była szybsza i kopnęła ją w brzuch. Ślizgonka podniosła się szybko i pchnęła dziewczynę na ścianę. Przycisnęła ją mocno i z kieszeni wyjęła sztylet. 
        - I co teraz zrobisz, hmm? - zapytała przykładając sztylet do szyi. Hermiona modliła się w duchu, aby ktoś jej pomógł. Bała się wykonać ruch, bo to by jeszcze bardziej sprowokowało brunetkę. Po chwili poczuła, że ktoś uwolnił ją od mocnego ucisku. Odwróciła się i zobaczyła jęczącą z bólu Ginny. Podbiegła do niej szybko i zobaczyła ranę na jej dłoni.
        - Co ona ci zrobiła?! Trzeba natychmiast iść do pani Pomfrey!
        - Ta świruska zaatakowała mnie, jak tylko ją od ciebie odepchnęłam..
        - Trzeba iść do pani Pomfrey... - przerwała. Usłyszała czyjeś kroki. Po chwili zobaczyła zdyszanego Freda i George'a. Podbiegli szybko do dziewczyn.
        - Co tu się stało?! - zapytał George.
        - A nie domyślasz się? - zapytała Hermiona. Fred zacisnął z wściekłości dłonie i spojrzał na brata. - Trzeba jak najszybciej iść do pani Pomfrey. Ginny coraz bardziej krwawi.
        - Co...
        - Diana ją zraniła, gdy Ginny chciała ją odepchnąć.. - powiedziała. 
        - George, weż Ginny i idź do Skrzydła Szpitalnego - powiedział Fred. George kiwnął głową i chciał wziąć siostrę na ręce, lecz ta odskoczyła do tyłu.
        - Nie jestem umierająca, George! - powiedziała rudowłosa i nie patrząc na brata ruszyła pustym korytarzem. Chłopak kiwnął głową i popatrzył na brata. 
        - A tobie nic nie jest? - zapytał Fred podchodząc do Hermiony.
        - Poza okropnym bólem głowy i paroma siniakami na ciele.. jest dobrze Fred! Może chodźmy do Skrzydła zobaczyć co z Ginny.
        - Ok, ok! - powiedział chłopak i ruszyli pustym korytarzem w stronę Skrzydła Szpitalnego. 


  Dwadzieścia minut później.
        - Hermiono! Na pewno dobrze się czujesz? - zapytał Fred, gdy weszli do pomieszczenia. 
        - Tak, Fred! Jest dobrze.. - odpowiedziała szatynka i szybko podbiegła do pani Pomfrey, która nakładała bandaż na ręke rudowłosej. - pani Pomfrey, czy wszystko będzie dobrze?
        - Och, tak! To tylko zwykła rana, lecz na wszelki wypadek założę jej bandaż. Niech go nosi przynajmniej z tydzień..
        - Ale.. - zaczęła Ginny.
        - Żadne, ale kochaniutka! Po tygodniu rana powinna się zagoić.
        - Powinna... przecież to zwykłe rozcięcie! - mruknęła rudowłosa. 
        - Siostra! Nie dyskutuj... to tylko tydzień. - powiedział George przewracając oczami. Ginny zacisnęła usta i popatrzyła na Hermionę, która uśmiechnęła się. Chwilę później odezwała się pani Pomfrey.
        - Gotowe! Możecie już wrócić do dormitorium, ale proszę was tylko spokojnie. Ta dzisiejsza młodzieź! Tylko wam dowcipy i bójki w głowie.. - mruknęła kobieta odchodząc od nich. Bliźniacy spojrzeli troskliwie na siostrę.
        - Może wziąć cię na ręce, co siostra? - zapytał Fred wyszczerzając zęby
        - Taak, albo najlepiej zanieść cię na tronie? Żebyś przypadkiem znowu kogoś zaatakowała!
        - Och, zamknijcie się w końcu! - mruknęła dziewczyna i mijając roześmianych braci wyszła z pomieszczenia. Hermiona pokręciła głową i podbiegła do przyjaciółki. - Wiesz, że będziesz musiała mu to powiedzieć? - szepnęła.
        - Wiem, ale nie dzisiaj.. 
        - Ja ci tylko mówię! Nie wiadomo czego można się jeszcze po tej wariatce spodziewać.. - powiedziała Ginny patrząc na szatynkę.
        - Taak, powiem mu jutro - powiedziała Hermiona smętnym głosem. W końcu musiał nadejść ten dzień. Fred musi się dowiedzieć! Szatynka spojrzała na bliźniaków, którzy śmiali się głośno. Taak... trzeba mu to powiedzieć jak najszybciej! Spojrzenie jej i Freda spotkały się. Szatynka posłała mu swój uśmiech i szybko wróciła do rozmowy z Ginny.


~~
Nie będę się na koniec rozpisywać. Bo i ja nie mam na to ochoty, i wy pewnie z niecierpliwością czekacie na ten rozdział. Nie wiem jakie będą wasze opinie na temat tego rozdziału, ale mam nadzieję, że cieszycie się, że w końcu go napisałam ;D Dedykuję go Hermionie G. , Ginny, Paulinie oraz Niffler Castle.

3 komentarze:

  1. Haha. Komentuje pierwsza ! xD
    Cudnieee !!! i tobie brakowało weny ? To ja pisze gorzej z weną . !!! ;p
    Ps. Dziękuje za dedyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Fred tak słodko się o nią martwi <333. Bardzo dobry rozdział, ale mógłby być dłuższy. Czekam na następne ;). Pisz, pisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział ! Hermiona i Fred razem są uroczy ;) Czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń