wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 21

Hermionę obudziło coś co usiadło jej na nogach. Strasznie się dała wytresować. Tak ją to ugodziło, że tym razem postanowiła nie szczędzić Katherine. Machnęła nogami zrzucając krukonkę z łóżka najmocniej jak się dało.
     - Miaaaaaaaał! - wrzasnął Krzywołap lądując zjeżony na podłodze.
     - Przepraszam! - zawołała Hermiona łapiąc kota w ramiona. - Tak mi przykro...
W drzwiach stanęła Katherine.
     - O już wstałaś... szkoda. - wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Hermiona rzuciła w nią poduszką.
     - No co? – zawołała krukonka.
     - Przez ciebie mało nie zabiłam kota! - wrzasnęła gryfonka.
     - A co? Chciałaś zabić mnie? – spytała Katherine zanosząc się śmiechem.
     - Żebyś wiedziała... - prychnęła Hermiona.
Drzwi otworzył się z hukiem. Stanęła w nich Ginny.
     - Co tak długo?! Moja mama zaraz wybuchnie.  - zawołała ruda.
     - Już, sekunda. Zaraz będę. - powiedziała Hermiona. Odłożyła Krzywołapa delikatnie na poduszki i poszła się ubrać. Na razie postanowiła się nie stroić. Ubrała ciemne rurki, luźną bluzkę, włosy związała w luźny kok. Przemyła twarz tonikiem i szybko zbiegła do kuchni. Wszyscy zasuwali równo. Szatynka ziewnęła szeroko i podeszła do pani Weasley, która poganiała bliźniaków do roboty. Widząc Hermionę uśmiechnęła się delikatnie.
     - Och, Hermiono! Jak dobrze Ciebie... Fred! jeśli jeszcze raz zrobisz coś z tą choinką to pożałujesz! - krzyknęła kobieta patrząc na rudowłosego, który uśmiechnął się łobuzersko.
     - W czym mogę pomóc, pani Weasley? - zapytała dziewczyna z trudem powstrzymując śmiech. Kobieta pokręciła głową i spojrzała na nastolatkę.
     - Możesz pomóc Harry’emu i Ronowi w nakrywaniu do stołu – odpowiedziała nadziewając indyka pieczonymi ziemniakami. Hermiona spojrzała w stronę swoich przyjaciół i wzdychając podeszła powoli do stołu. Dziewczyna oparła się dłońmi o blat stołu i spojrzała na czarnowłosego, który rozmawiał z rudowłosym. Szatynka nie znosiła ich tego zachowania, więc bez słowa zabrała się za układanie talerzy. Kątem oka spojrzała na bliźniaków, którzy dowcipkowali w najlepsze. Hermiona westchnęła i wzięłą się do roboty. Po chwili poczuła, że obok niej stanął Ron popatrzyła na niego z wyczekującą miną.
     - Hermiono, możemy porozmawiać?
     - Och porozmawiać? – zapytała nie kryjąc zdziwienia. – Od dwóch miesięcy nie chciałeś mnie widzieć, a teraz nagle chcesz porozmawiać. O czym?
     - Głupio postąpiłem..
     - Och, dopiero teraz to do Ciebie dotarło?
     - Czy ty zawsze musisz mi przerywać?
     - Przepraszam! Więc proszę, kontynuuj – powiedziała Hermiona nie patrząc na Rona. Chłopak westchnął głośno. Spojrzał w stronę swoich braci, którzy ganiali się po całym pokoju. 
     - Przepraszam. Zachowywałem się jak debil! - powiedział Ron. Hermiona nie dawała za wygraną.
     - Myślisz, że jak mnie przeprosisz to coś to zmieni? - prychnęła pod nosem.
     - Masz rację. Nie tylko Ciebie powinienem przeprosić - powiedział Ron spokojnym głosem. Hermiona nie mogła w to uwierzyć. Spojrzała na rudowłosego. Stał on wyprostowany i spokojny. 
     - Mamo! - zawołał przerywając jej w krzyczeniu na George'a - Chcę coś powiedzieć. 
 Fred i George jakby ktoś wcisnął pauzę, znieruchomieli i wpatrywali się złowieszczo w brata.
      - Chcę was wszystkich przeprosić. Zachowywałem się jak dupek. To, że byłem zazdrosny nie usprawiedliwia mnie wcale. Chcę przeprosić, że psułem spokojną i miłą atmosferę. Chcę też przeprosić was w szczególności. Hermiona, Fred, George. Przepraszam was.- powiedział. W Norze zrobiło się jakoś ciasno, a to chyba za sprawą powiększonych od zdziwienia oczu wszystkich zebranych.
      - I ty tak na serio? - zapytała szatynka.
      - Umiem się przyznać do błędu - powiedział Ron
      - Dzięki! - powiedziała Hermiona. Chciała go objąć, ale on ją powstrzymał i wyciągnął przyjaźnie dłoń. 
      - Nie wierzę! Święta na serio czynią cuda - powiedział Fred.
      - My ci wybaczamy - powiedział George - Tak? - spytał dla pewności swego bliżniaka.
      - Pewnie!
Złapali młodszego brata i wytarmosili za włosy.
      - No nareszcie! - zawołała pani Weasley ocierajac łzy dłonią. Hermiona stała zszokowana. Co się stało? Czy to była prawda, czy tylko sen? Z tych myśli obudziło ją wołanie Molly - A teraz wracać do roboty! Się samo nie zrobi! Szybko! - dodała poganiając wszystkich do pracy. Hermiona mruknęła coś pod nosem. Spojrzała na Ginny uśmiechając się szeroko. Wszystko wróciło do normy. Szybko udekorowała stół i po skończonej pracy podbiegła do Katherine, która rozwieszała po pokoju jemioły. Szturchnęła ją delikatnie po ramieniu. Krukonka podskoczyła i obejrzała się do tyłu.
      - Och, to ty
      - A kogo się spodziewałaś? - zapytała szatynka śmiejąc się.
      - W sumie to... nie ważne! - odpowiedziała rudowłosa uśmiechając się.
      - Pomóc ci? 
      - W sumie zostało mi jeszcze kilka do rozwieszenia w salonie, więc..
      - Z chęcią pomogę - powiedziała dziewczyna biorąc od niej parę jemioł. Przebiegła obok pana Weasley'a, który z zainteresowaną miną przypatrywał się kolorowym bombkom. Szatynka uśmiechnęła się pod nosem i weszła do salonu, gdzie byli bliźniacy i Ginny. Bliźniacy na widok dziewczyn z jemiołami posłali sobie figlarne uśmieszki i szybko udali, że nic nie zauważyli. Hermiona poszła w jeden koniec salonu, Katherine w drugi. Dziewczyny spokojnie zabrały się za rozwieszanie jemioły po kontach. Szatynka usłyszała nagle jakiś głośny pisk i odwróciła się szybko by zobaczyć co się stało. Nie wiele jednak zobaczyła bo zaraz widok zasłoniły jego rude włosy. Na ustach poczuła dobrze znany smak ust Freda. Na chwilę dała się ponieść temu wspaniałemu uczuciu, ale w końcu dla przykładu zdzieliła rudowłosego gałązką jemioły po głowie.
      - No wiesz? - zawołał Fred masując głowę i chichocząc. Hermiona dostrzegła, że George nie miał wcale lepiej. Katherine tłukła go poduszką śmiejąc się w głos i uciekając przed pocałunkiem bliźniaka, który gonił ją wymachując jemiołą nad swoją głową.

   Dwie godziny później.


Po skończonej pracy nadszedł czas na odpoczynek. Hermiona wbiegła szybko na górę. Przechodząc obok pokoju bliźniaków usłyszała znajome wybuchy. Szatynka uśmiechnęła się pod nosem i weszła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko chwyciła Zaklęcia i uroki i zaczęła czytać. Poczuła, 
że wskakuje na nią rudy kot
       - Krzywołap! zejdź ze mnie! Nic nie widzę! - mruknęła dziewczyna starając zrzucić z siebie kota. Hermiona przewróciła oczami zatrzasnęła książkę, chwyciła zwierzę i zrzuciła go z siebie. Kot prychnął i wskoczył na krzesło. Po chwili chwyciła książkę, odnalazła stronę i zaczęła czytać. Lecz ktoś ponownie zakłócił jej spokój. Do pokoju weszły Katherine i Ginny. Rzuciły się na łóżko i ze zdziwieniem popatrzyły na szatynkę.
        - Miona, zostaw tą książkę! Są święta.. - zaczęła Ginny
        - Taa, czy coś się stanie jak przez te kilka dni nie tkniesz książki? 
        - A jak powiem, że coś się stanie? - zapytała Hermiona przerywając czytanie. 
        - Uznamy to za szaleństwo! Ginny ma rację, są święta będziesz jeszcze miała czas na czytanie! - odpowiedziała Katherine wyrywając z jej rąk książkę. Szatynka popatrzyła na przyjaciółki z wściekłą miną. Ginny parsknęła śmiechem i spojrzała na krukonkę. 
        - Ależ wy jesteście wredne... - wymamrotała szatynka - Chcę pobyć chwilę sama! Ja z książką. - dodała. Dziewczyny wyczuły, że to najwyższy czas skończyć wygłupy i oddały Hermionie książkę. 
        - To my będziemy.. - zaczęła Ginny
        - Na dole - dokończyła Katherine. Zgodne jak jakieś bliźniaczki. Zachichotała Hermiona i wróciła do lektury. Nie minęło dobrze nawet pięć minut, a już ktoś zapukał do drzwi. Dziewczyna fuknęła zirytowana.
        - Czego znowu? - rzuciła w stronę uchylających się drzwi.
        - Sorki. Jak nie masz ochoty gadać... - to był Ron.
        - Och. Wybacz. Myślałam, że to znowu dziewczyny. Wejdź. - powiedziała szatynka siadając na łóżku po turecku i odkładając książkę. Ron zrobił niepewną minę patrząc na brzeg łóżka. Gryfonka gestem zaprosiła aby rudowłosy usiadł.
       - Tak pomyślałem... no wiesz. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi... Wszystko zepsułem. - zaczął się jąkać Gryfon.
       - Chciałbyś żebyśmy znowu się zaprzyjaźnili? -odgadła szatynka. Ron tylko kiwnął głową. Na początku rozmowa szła im opornie, ale w końcu rozluźnili się, zaczęli wygłupiać. Dawno się tak nie śmiali. Razem. I właśnie wtedy, kiedy już zapomnieli o całym świecie drzwi otworzyły się i stanął w nich Fred. Widząc tę scenkę zjeżył się, ale powstrzymał się od czegokolwiek.
       - Hej. - powiedział jak już przełknął słowa złości. - Mama się was dowołać nie może.
Ron wstał i otarł łzy śmiechu.
       - To na razie. - powiedział wesoło i po przyjacielsku klepnął brata w ramię. Gdy wyszedł Hermiona podeszła do Freda i pocałowała go w policzek.
       - Nareszcie wszystko jest tak jak być powinno. - uśmiechnęła się i łapiąc rudowłosego za rękę wybiegła z nim z pokoju.

~
No i oto jest! 21 rozdział! Mam nadzieję, że z niecierpliwością na ten rozdział czekaliście. Dedykuję go Paulinie oraz Niffler Castle. Aż się świątecznie zrobiło :3

Muzyka na dziś: Wham! - Last Christmas 

8 komentarzy:

  1. Ah te Twoje wizje świąteczne :D Jak zawsze cudowny rozdział , czekam na więcej ;*
    Dziękuję za dedyk ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz !! :3

    www.luna-neville.love.blog.pl
    zapraszam, dopiero zaczynam, więc licze na opinie w komentarzach .

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww ! Śliczny rozdział ! :) Bardzo mi się podoba jak piszesz na prawdę :D ! Zarwałam całą noc aby jeszcze raz przeczytać twoje opowiadanie ale tym razem na telefonie xd :D Świetnie na prawdę :) Jak mi się podoba że z Hermioną i Ronem już wszystko okey ! :) A Fred niech nie bedzie taki zazdrosny ! :) Pozdrawiam ! :) A no i zapraszam do mnie na nowy rozdział :) już 1 :) http://life-with-fremione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. "- My ci wybaczamy - powiedział George - Tak? - spytał dla pewności swego bliżniaka.
    - Pewnie!
    Złapali młodszego brata i wytarmosili za włosy."
    Najpiękniejszy fragment z całego rozdziału. I najśmieszniejszy, choć nie wiem, czy zamierzenie. Ogólnie rozdział cudowny. Ron nareszcie pogodził się z braćmi i przyjaciółką, akcja z jemiołą - Fred i George to mają tupet. ;) I końcóweczka bardzo miła. Oby taki spokój pozostał na jak najdłużej - piękny i niczym nie zmącony.

    Jak zapowiadałam, tak zrobiłam. Nareszcie założyłam własnego bloga. Planuję własną historię. I to dosłownie planuję, bo oprócz tego jednego krótkiego rozdziału nie mam żadnej koncepcji. Mile widziana jakakolwiek pomoc, pomysły. ;)
    http://wzrok-przeznaczenia.blogspot.com/
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach te święta. ;D Rozdział wspaniały, no i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uroczy ten fragment z George'm jak próbował pocałować Katherine. Super blog. A tymczasem zapraszam również do siebie. Świeżo upieczony blog, pierwszy rozdział. Nie tak jak Ty 21 ;p. http://fremionelicious.blogspot.com/ Mam nadzieję, że się spodoba

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ślicznie i obrazowo ♥ Czuję święta w salonie ^^
    Last Christmaas I Gave Your Heart... <33
    Haha, wspaniała scenka z jemiołami :D
    Dawaj już kolejny! TE-RAZ!! :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniale ! :) Zapraszam do mnie ;) Na rozdział 2 :) http://life-with-fremione.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń