wtorek, 30 października 2012

Rozdział 19

Hermione obudziło coś co usiadło jej na nogach. Nie było to ciężkie więc rzuciła to z łóżka mamrocząc pod nosem:
         - Krzywołap....
Jednak nagle zamarła. Nie przypominała sobie bowiem by jej kot przy upadku z jakiegokolwiek mebla mówił "aua". Hermiona zerwał się i zobaczyła drobną krukonkę, która właśnie masowała tyłek jęcząc z bólu.
        - Oj wybacz. -powiedziała Hermiona. Po czym dotarło do niej jedno. - Skąd Ty się tu wzięłaś.
        - Mam swoje sposoby. - uśmiechnęła się Katherine.
        - Jakbym bliźniaków słyszała. - westchnęła szatynka i padła na poduszki.
        - Wstawaj śpiochu. - wykrzyknęła rudowłosa i ściągnęła Hermionę za nogę z łóżka.
        - Po co? Jest weekend. - mruknęła ledwo żywa Hermiona.
        - No wstawaj, bo zaraz użyję pewnego zaklęcia... - zagroziła dziewczyna. Szatynka prychnęła i wstała w końcu. Dormitorium było puste, a zegarek wskazywał godzinę 13:46. Trochę pospałam, nie ma coKatherine poodsłaniała wszystkie okna. Jasność oślepiła Hermionę.
        - Co tak jasno? - spytała szatynka.
        - Spadł śnieg. - zaśmiała się krukonka. Hermiona podeszła do okna i rzeczywiście. Śniegu było wszędzie pełno. Na dodatek ciągle padał. 

        - Super... - westchnęła zrezygnowana dziewczyna przypominając sobie to nieprzyjemne uczucie, kiedy śnieg w dużych ilościach dostawał się jej pod kołnierz. 
        - Tylko nie mów, że nie lubisz śniegu! - zawołała Katherine chichocząc. O tak. Ta dziewczyna na serio była warta George'a. Byli dla siebie stworzeni.
        - Tylko nie mów, że lubisz śnieg na plecach.. - odpowiedziała Hermiona. Krukonka tylko zachichotała.
        - Ubieraj się. Fred prosił, abym ci powiedziała, że czeka na Ciebie..
        - Nie idę na żadne błonia! - zawołała Hermiona biorąc z oparcia krzesła jeansowe rurki, biały top i brązowy rozpinany sweter. 
        - ...w bibliotece! - dokończyła rudowłosa. Szatynka stanęła otwierając ze zdziwienia usta. Fred? w bibliotece... coś czuję, że to kolejny jego dowcip. Westchnęła głośno i weszła do łazienki. Oparła się dłońmi o umywalkę i przez moment wpatrywała się w swoje odbicie lustrzane. Wyglądała okropnie. Ale czemu się dziwić? Wczorajszy szalony pomysł bliźniaków Weasley nie dał o sobie zapomnieć. Odkręciła kurek z chłodną wodą. Nabrała trochę na dłonie i obmyła nią zmęczoną twarz. Po dziesięciu minutach czuła się o wiele lepiej. Przebrała się szybko. Rozpyliła wokół siebie swój ulubiony kwiatowy perfum. Włosy spięła w wysokiego koka. Westchnęła i oglądając po raz ostatni swój efekt wyszła z łazienki. Weszła z powrotem do pokoju, lecz Katherine już nie było. Chwyciła torbę i mrucząc pod nosem swoją ulubioną piosenkę wyszła z dormitorium. Weszła do pokoju wspólnego, które było prawie puste. Jedynie siedziały tam tylko uczennice z czwartej klasy. Hermiona nie patrząc na nie wyszła z pomieszczenia. W szybkim tępie znalazła się na korytarzu. Większość uczniów była na błoniach i korzystała z dzisiejszej pogody. W końcu był początek grudnia. Nie wiedzieć kiedy te trzy miesiące zleciały bardzo szybko. Z zamyśleń wyrwał ją Draco. Hermiona otworzyła usta, aby coś powiedzieć, lecz blondyn chwycił ją za ramię i wszedł razem z nią do pustej klasy.
        - Czego chcesz, Malfoy?!
        - Wysłuchaj mnie..
        - Nie mam ochoty!
        - Ale musisz! To ważne!
        - Taak? A od kiedy przyszła ci ochota na przekazywanie mi ważnych informacji?
        - To nie są żarty Hermiono!
        - Czy ja się przesłyszałam? Wow! Proszę, proszę... Draco Malfoy już nie mówi do mnie po nazwisku? nie wyzywa mnie od szlam? Co w ciebie wstąpiło Malfoy? - zapytała zdziwiona dziewczyna. Malfoy westchnął i spojrzał na szatynkę.
        - Muszę cię przed kimś ostrzec!
        - Przed kim? Przed samym sobą?
        - Nie czas na żarty.. mówię serio!
        - Nie chcę tego słuchać!
        - Ale ty jesteś uparta! Musisz! Nie rozumiesz?
        - Nie! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Teraz ty rozumiesz?
        - Wiem, że to dziwne. Pewnie sobie myślisz, że robie sobie z tego jakieś żarty. Ale nie! Ja mówię całkiem serio, i musisz mnie wysłuchać! Diana planuję zemstę.
        - Och, ale mi to nowość! Nie słyszę to pierwszy raz!
        - Ale tym razem chcę się zemścić na Tobie. Chcę za wszelką cenę pozbyć się ciebie. Wykorzystała mnie, żebym zajął się tobą, żeby miała wolną drogę do zdobycia Freda.
        - Czekaj, czekaj! To przez ten cały czas na każde zawołanie Diany miałeś mnie odsunąć od Freda? Wykorzystałeś mnie!
        - Nie! To nie tak.. 
        - A jak? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
        - Nie rozumiesz, że ona wykorzystała mnie do tego swojego durnego planu?! Przejrzałem ją w końcu i dałem sobie spokój.
        - Nie wierzę.. - powiedziała Hermiona patrząc z niedowierzaniem na Malfoya. - I co ty sobie myślałeś? Że padnę Ci w ramiona, że powiem, że Ci wybaczam?! 
        - Nie! Chciałem tylko cię ostrzec przed Dianą. To wszystko - powiedział Draco i wyszedł z pomieszczenia. Tak po prostu wyszedł. Hermiona przez dwie minuty nie była w stanie nic zrobić. Otrząsnęła się z myśli. Miała ochotę stąd wyjechać! I na spokojnie wszystko przemyśleć. Poprawiła torbę i wyszła z lochów. Zupełnie zapomniała, że miała spotkać się z Fredem. Przyśpieszyła kroku i ruszyła w stronę biblioteki. Szła szybko zdenerwowana jak nigdy. Co to miało znaczyć? Czy mogła mu uwierzyć? Wpadła na coś twardego. Zapewne ściana, więc ruszyła dalej.
        - Hermiona! Co się dzieje? Gdzie byłaś? - To był Fred. Masował ramię w które z całym impetem wpadła szatynka.
        - Co? - zapytała tępawo wyrwana z rozmyśleń.
        - Myślałem, że umrę z nudów w tej bibliotece.
        - A no tak. Przepraszam - szepnęła. Fred objął ją w pasie i spojrzał w oczy.
        - Wszystko w porządku? - zapytał
        - Tak. Po prostu jestem niewyspana. Coś chciałeś, Katherine mówiła..
        - A no chciałem - uśmiechnął się Fred i pocałował Hermionę w usta. Zamrugała zdziwiona.
        - I to tyle? - zapytała. Fred parsknął śmiechem.
        - A czy chęć pocałowania mojej kochanej Miony to nie wystarczający powód?
        - Myślałam, że chodzi o coś ważniejszego - westchnęła.
        - Moim zdaniem nie ma nic ważniejszego - pocałował szatynkę na nowo - Ale masz rację. Jest i inna sprawa.
        - Słucham? - zapytała dziewczyna.
        - Nie wybrałabyś się do nas, do Nory... na święta?


~

BUM! :3 i macie kolejny rozdział! miałam mnóstwo weny, więc nie chciałam was trzymać w niepewności przez kolejne dni! Mam nadzieję, że się cieszycie? :) Dedykuję wszystkim, którzy czytają mojego bloga, a w szczególności Paulinie, Niffler Castle oraz Hermionie G.

Muzyka na dziś: Cher Lloyd - Want U Back, Cher Lloyd - With Ur Love 

2 komentarze: