poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 18

Hermiona usłyszała przez sen jakiś chichot. Poruszyła się niespokojnie pod kołdrą, chcąc zasnąć na nowo, ale chichot przybrał na sile. Więc nie śniło jej się. Ktoś stał i chichotał. Zerknęła na zegarek. Była 4:30. W dormitorium dziewcząt panowała cisza, po czym nagle znowu chichot. Tego już było za wiele szatynka złapała różdżkę i zapaliła lampkę gotowa zaatakować. W porę wstrzymała się, aby nie krzyknąć. Przed nią stali roześmiani bliźniacy.
          - Witaj Miono! - powiedział George
          - Odbiło wam?! - zapytała dziewczyna rzucając w nich poduszką. - Jak tu się dostaliście?
          - Mamy swoje sposoby - Fred wyszczerzył w uśmiechu białe zęby. Hermiona prychnęła skrzyżowała ręce i w ciszy wpatrywała się na rudowłosych.
          - Chyba nie przyszliśmy tutaj bracie, żeby się w nią wpatrywać, co? - zapytał George patrząc na Freda.
          - O co wam chodzi? - zapytała zdziwiona Hermiona. Chłopcy roześmiali się. - Serio? Co w tym takiego zabawnego? - dodała. Bliźniacy wybuchnęli śmiechem. Hermiona przewróciła oczami i rzuciła w nich kolejną poduszką.
          - Ubieraj się wychodzisz z nami! - powiedział Fred
          - Odbiło wam? Jest piąta rano!
          - Taak? Jakoś tobie wtedy nie przeszkadzało, że o pierwszej w nocy chodziłaś z Fredem po błoniach. - powiedział George uśmiechając się tajemniczo do brata.
          - Po pierwsze to nie było o pierwszej w nocy, tylko o 23! a po drugie.. - przerwała przewracając oczami. - Nie patrzcie tak na mnie! Ugh, czy już wam mówili, że jesteście strasznie irytujący? - dodała siadając na łóżku.
          - Raz - zaczął George
          - Może dwa..
          - Ciągle! - przerwał mu George
          - Cały czas! - zaśmiał się Fred
          - Och! Przymknijcie się w końcu! - powiedziała szatynka zeskakując z łóżka. - Może łaskawie się odwrócicie, co? - dodała wyciągając z kufra czarne rurki i brzoskwiniowy sweter. Popatrzyła na bliźniaków i wbiegła do łazienki. Zdjęła z siebie koszulę nocną i przebrała się szybko. Włosy związała w koka. Nie wiedziała co oni kombinują, gdzie ją znowu chcą zabrać.. odświeżyła twarz ogórkowym tonikiem i po piętnastu minutach wyszła z łazienki. To co zobaczyła rozśmieszyło ją niezmiernie. Bliźniacy leżeli na jej łóżku z rozrzuconymi rękami na boki. Ziewali przeciągle i, gdyby Hermiona spędziła w łazience jeszcze parę minut dłużej rudowłosi jak nic posnęli by z nudów. Na palcach podbiegła do szafki i chwyciła swoją różdżkę. Uśmiechnęła się kpiąco i wycelowała w nich rzucając zaklęciem:
- Aquamenti! - mruknęła pod nosem. Strumień wody wystrzelił z jej różdżki oblewając śpiących bliźniaków, którzy podskoczyli jak oparzeni. Fred zgarnął z twarzy mokre włosy i spojrzał na roześmianą dziewczynę.
- Mam nadzieję, że wiesz, że to oznacza wojnę? - zapytał łapiąc Hermionę w pasie i przerzucił ją przez ramię. Dziewczyna nie bardzo mogła krzyczeć, nie chciała obudzić koleżanek. Zaczęła więc się szarpać. Fred tylko się zaśmiał i wybiegł z dormitorium. Kiedy jego stopa zetknęła się ze stopniem, schody zmieniły się w śliską pochyłą zjeżdżalnię. Fred stracił równowagę i runął przed siebie dalej trzymając Hermionę przez ramię. Szatynka w ostatniej chwili powstrzymała krzyk. Zobaczyła jak George zjeżdża rozbawiony zaraz za nimi. Po chwili wylądowali na środku, pustego pokoju wspólnego zataczając się ze śmiechu. Kiedy już się wreszcie pozbierali podeszli po cichu do obrazu. Otworzyli przejście i wyszli na korytarz. Gruba Dama chrapała głośno.
          - A jak wrócimy? - zapytała zaniepokojona Hermiona.
          - Miona, a kto tu mówił o wracaniu? - uśmiechnął się niewinnie George. Dziewczyna zacisnęła usta i trzepnęła go po głowie. - Co?
          - Nie mów do mnie Miona! - powiedziała szatynka. - I co niby mamy robić? Macie jakiś plan? Och, no tak... zapomniałam! Wy zawsze macie jakiś głupi plan.
          - Głupim to bym go nie nazwał.. - zaczął Fred.
          - Raczej dowcipnym - dokończył George. Dziewczyna mruknęła coś pod nosem. - Może nie stójmy już tu, co? Bo jak Gruba Dama się obudzi to zrobi dużo hałasu.
          - O nie nie nie! Najpierw mi macie powiedzieć gdzie mnie zabieracie.
          - To niespodzianka..
          - Taak, o ile pamiętam każde wasze niespodzianki niezbyt dobrze się kończyły.. 
          - Wiesz co, bracie?
          - Co? - zapytał Fred uśmiechając się głupkowato.
          - Myślisz o tym samym co ja? - zapytał George patrząc ukradkiem na Hermionę.
          - Co wy.. - zaczęła Hermiona, lecz w pewnym momencie Fred złapał ją za nogi, a George za ręce. - Puszczajcie mnie!
          - Innym sposobem nie uda się ciebie wynieść z zamku! - powiedział George uśmiechając się. Dość zgodnie wynieśli Hermionę z zamku na błonia. Szatynka w sumie i tak już zrezygnowała z szarpania się z nimi. I tak nawet jakby się wyrwała, to daleko by nie uciekła, bliźniacy biegali szybciej. Na zewnątrz bracia postawili ją na ziemi i posłali w jej stronę dwa urocze, niewinne, anielskie uśmiechy. Hermiona westchnęła i każdego walnęła sprawiedliwie otwartą dłonią w tył głowy. Tylko głupio zachichotali.
          - I co teraz zamierzacie robić?
          - Patrzeć jak się denerwujesz - odpowiedział George śmiejąc się.
          - A kopniaka chcesz dostać? - zapytała Hermiona zaciskając usta.
          - Oj George lepiej z nią uważaj, bo ona nas jednym kopniakiem powali na ziemię! - zaśmiał się Fred patrząc na brata. George parsknął śmiechem.
          - A chcesz się przekonać? - zapytała dziewczyna.
          - Dobra! Chodźmy już! - ponaglił ich George. Bliźniacy zaprowadzili Hermionę w stronę jeziora, niedaleko Bijącej Wierzby. Szatynka dostrzegła jakieś światełko. Złapała Freda za ręke.
          - Ktoś tu jest! - szepnęła
          - A no jest - uśmiechnął się George i poszedł w tamtą stronę.
          - Co jest? Gdzie on poszedł? - zapytała szatynka.
          - A co? Już za nim tęsknisz? - zapytał rozbawiony Fred. 
          - Och, zamknij się! - dźgnęła go łokciem w żebra. On jednak tylko objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Nie była mu w stanie odmówić. Pocałował ją delikatnie.
          - No tak! Zostawić mojego brata na chwilę samego z Mioną - zaśmiał się George. Hermiona już chciała coś powiedzieć, gdy nagle zobaczyła, że u boku George'a idzie spokojnie jakaś dziewczyna. Niska, chuda, z długimi do pasa, lekko falowanymi ciemno rubinowymi włosami dziewczyna. Ubrana była w granatową dużą bluzę z kapturem i czarne rurki. Nieznajoma uśmiechnęła się do Hermiony uprzejmie.
          - To jest Katherine Midnight - powiedział George.
          - Hej - powiedziała zdziwiona Hermiona, bo nie widziała tej dziewczyny nigdy wcześniej. 
          - Jesteśmy na tym samym roku - powiedziała Katherine. Czytasz mi w myślach?
          - Katherine jest Krukonką - wyjaśnił Fred. 
          - I na serio wspaniały z niej Huncwot! - dodał George obejmując Krukonkę w pasie.
          - No to jak? - zapytał Fred. Hermiona nic już nie rozumiała. O co do cholery chodziło?
          - O co tu chodzi? - zawołała szatynka.
          - Nie powiedzieliście jej? - zdziwiła się rudowłosa.
          - O czym? - zapytała wściekła szatynka.
          - Zaplanowaliśmy na dziś taką.. - zaczął George.
          - Podwójną randkę - dokończył Fred.


~
BUM! nie spodziewaliście się, co? :3 Rozdział wyszedł nawet.. długi! Dedykuję go Paulinie, Niffler Castle oraz Hermionie G.

Muzyka na dziś: Jazmine Sullivan - Bust Your Windows 

2 komentarze:

  1. Jak ja Cię kurde kocham siostro :D ;* < 3
    Rozdział meega ;)
    Czekam na kolejne ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Niesamowity rozdział! Czekam na więcej :3

    OdpowiedzUsuń