piątek, 26 października 2012

Rozdział 17

         - Fred! Gdzie my jesteśmy? - zapytała Hermiona chcąc zabrać z oczu dłonie rudowłosego.
         - Na razie nie powiem! To niespodzianka - odpowiedział chłopak śmiejąc się. Dziewczyna zacisnęła mocno usta i nadepnęła mu na stopę. - Aua! Bądź cierpliwa!
         - Idziemy już z dziesięć minut jak mam być cierpliwa?! - burknęła szatynka. Fred ponownie się zaśmiał.
         - Jeszcze pięć minut..
         - Tak! Dokładnie to samo powiedziałeś mi parę minut temu..
         - Uwielbiam jak się wkurzasz - szepnął jej do ucha. 
         - A ja nie lubię mieć zakrytych oczu! Możesz w końcu wziąć swoje dłonie?
         - Wtedy to już nie będzie niespodzianka. - powiedział rudowłosy uśmiechając się szeroko. Hermiona westchnęła głośno i mruknęła coś pod nosem. Nie wiedziała co chodzi po jego głowie. Może to miał być tylko jego kolejny dowcip? Po chwili poczuła, że stanęli. Nareszcie! - Jesteśmy już na miejscu.
        - Tak? Na prawdę? Zdążyłam już zauważyć - zakpiła Hermiona. Fred tylko się zaśmiał i zdjął z jej oczu dłonie. Dziewczyna przetarła oczy ze zdumienia. Czy to jest realne czy tylko śni? - Fred? Co to za miejsce?
       - Całkiem niedawno go odkryłem! I jest bardzo magiczne! Nawet jest o wiele lepszy niż Pokój Życzeń! 
       - Jest... piękne! - powiedziała dziewczyna przyglądając się całej komnacie. - I wiesz tylko o tym ty i... - przerwała patrząc na rudowłosego.
       - I George - dokończył uśmiechając się. Hermiona oderwała wzrok od Freda i zaczęła krążyć po całym pomieszczeniu. Spojrzała na sufit, który był tak samo zaczarowany jak w Wielkiej Sali. Na ścianie wisiał wielki obraz w złotej ramie przedstawiający piękną kobietę o blond włosach. Fred podszedł do obrazu wywracając oczami. 


       - Jeszcze tylko...- powiedział, wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie zasłaniające. Spora kotara zasłoniła obraz, a kobieta z portretu tylko prychnęła i zapadła cisza. Hermiona nie mogła uwierzyć, że jest na ziemi miejsce gdzie może być sama z Fredem. Tylko oni. Stała tak zamyślona i szczęśliwa. Nie zauważyła jak podszedł do niej Fred. Szatynka spojrzała mu w oczy. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Fred zgarnął Hermionie kosmyk za ucho i pełen jak najlepszych przeczuć objął dziewczynę w pasie. Dziewczyna zarumieniła się delikatnie ale nie odwróciła wzroku. Chciała aby ją pocałował. Fred widać sam bardzo chciał to zrobić bo już po chwili całowali się, najpierw delikatnie, potem coraz mocniej. Chłopak wsunął dłoń pod bluzkę Hermiony i gładził jej piękne plecy. Szatynka zaczęła rozpinać guziki koszuli Freda nie przerywając pocałunku. Nie wiedzieć kiedy znaleźli się na podłodze. I Fred i Hermiona wiedzieli, że tego chcą. Już, teraz... Fred pieścił delikatnie ciało szatynki i wiedział, że nigdy nie będzie mu dość. Hermiona chciała by chwila ta była wieczna. By Fred nigdy nie kończył. Odchyliła szyję, a Fred zaczął całować ją po obojczyku. Od podniecenia zaczęli dyszeć. Fred już miał zdjąć bluzkę z Hermiony gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do komnaty wszedł George z uśmiechem na ustach. Fred i Hermiona odskoczyli od siebie, a George stał z wytrzeszczonymi oczami i gapił się na półnagiego brata i rozczochraną Hermionę usilnie gładzącą pomiętą bluzkę.
      - George! Zabiję cię! - wrzasnął Fred i w biegu zakładając koszulę pobiegł za uciekającym już śmiejącym się w głos bratem. Hermiona została sama. Szatynka wstała i podeszła do obrazu. Odchyliła zasłony i zobaczyła tylko pusty fotel. Dziewczyna westchnęła i już chciała iść, kiedy usłyszała delikatny głos zza ramy.

      - Mogę już wrócić? - zapytała. Szatynka wybełkotała ledwo słyszalne tak. Na obrazie znowu pojawiła się blond włosa piękność. Teraz Hermiona ją poznała. Z obrazu uśmiechała się do niej Helga Huffelpuff. 
      - Dlaczego twój portret tu jest? - wyrwało się Hermionie pytanie.
      - To komnata specjalnie dla mnie. Nie mam pojęcia jak ci dwaj ją znaleźli - odparła pogodnie Helga - Chociaż są z domu Gryffindor'a - wyszeptała.
      - A czy to coś zmienia? - zapytała dziewczyna.
      - Wiele. Tą komnatę wybudował dla mnie Godryk Gryffindor. - westchnęła Helga, a jej piękne błękitne oczy posmutniały. Hermiona chciała być kulturalna i nie wypytywać, ale widać ciekawość na jej twarzy mówiła sama za siebie, bo kobieta powiedziała: - Chciałabyś wiedzieć o co mi chodzi?
       - Jak mam być szczera... bardzo - Nastolatka usiadła na podłodze i spojrzała z oczekiwaniem na Helgę.
       - Ja, Godryk, Rowena i Salazar bardzo się przyjażniliśmy. Chociaż ty jesteś taka mądra, że nie muszę chyba ci mówić tego co przeczytałaś w książkach - powiedziała cicho. - Więc pozwól, że opowiem Ci o tym czego nie ma w książkach. Godryk i ja zaczęliśmy czuć do siebie coś więcej niż tylko przyjaźń, Obudziła się w nas miłość.
       - To piękne.. - wyszeptała szatynka.
       - Ach tak, to było najwspanialsze co mnie w życiu spotkało. Bylibyśmy tacy szczęśliwi - westchnęła Helga z bólem.
       - Bylibyście?
       - Tak. Nie wiedzieć kiedy Salazar też obdarzył mnie tym uczuciem. Lecz nie mogłam odwzajemnić jego miłości. On bardzo na to liczył. Uważał, że jest lepszy od Godryka i że to z nim powinnam być. - powiedziała. Hermiona zamarła. Jak bardzo przypominało jej to sytuację z Fredem i Malfoy'em. Ale w sumie Malfoy był tylko wredną świnią... 
      - Oczywiście powiedziałam Salazarowi, że kocham Godryka i że jest mi przykro z tego powodu. Nie przełknął tego. Był wściekły. Wręcz oszalał. Rowena, która tak bardzo go kochała usiłowała jakoś wszystko załagodzić mając nadzieję, że Salazar odwzajemni jej uczucia. Lecz ten w ataku szału zabił ją. To podsyciło tylko jego szaleństwo. Wdarł się do mojego i Godryka domu, zabił mnie, a następnie pojedynkował się z Godrykiem. Obydwoje padli w tej samej chwili. - dodała. Hermiona siedziała nieruchoma i blada. Helga wstała i ruszyła powoli poza ramy obrazu. Zatrzymała się na chwilkę i nie patrząc nawet na szatynkę zakończyła historię:
      - Tak zakończyły się losy wielkich założycieli Hogwartu, ale tego nie przeczytasz w żadnej książce. - powiedziała i zniknęła. Hermiona otrząsnęła się ze swoich myśli i popatrzyła na pusty obraz. Westchnęła głośno i wstała. Spojrzała ostatni raz na obraz, jakby myślała, że kobieta ponownie się pojawi. Mruknęła coś pod nosem i wyszła z komnaty.


~~
Nie będę się pod koniec rozpisywać, bo pewnie z niecierpliwością czekacie na ten rozdział. A więc nie przedłużąjąc dedykuję ten rozdział Niffler Castle, Paulinie oraz adminkom ze strony Jednorożce? Pff. Ja mam Hardodzioba ♥ + mam do was jedno pytanie: Ile jeszcze mam napisać rozdziałów? :3

Muzyka na dziś: Adele - Skyfall

6 komentarzy:

  1. nieskończenie wiele, bo spodobała mi się ta historia.
    i jednocześnie zapraszam do mnie:
    story-of-bellatrix.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdziałów nieskończenie wiele :D
    Bardzo podoba mi się ten rozdział ;)
    Pozdrawiam ;)

    Ps. napisałam nowy rozdział na blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile rozdziałów ty się pytasz ? Dziewczyno jak najwięcej ;D Rozdział jest wspaniały. Czekam na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty siostra! A gdzie Kuku ? ... pfff ;D Aquamenti masz gwarantowane jak wrócisz do dormitorium ;**
    Dziękuje za dedyk

    OdpowiedzUsuń
  5. JAKIE ŚWIETNE. zdecydowanie mój ulubiony rozdział :>
    rozdziałów jak najwięcej, do końca świata i jeszcze dalej :D

    OdpowiedzUsuń