Z perspektywy Hermiony
Szatynka siedziała na podłodze w pokoju wspólnym i wpatrywała się smętnie w sufit. Minął tydzień od tego wypadku. Cały czas myślała tylko o Fredzie. Nawet nie uważała na lekcjach. Nie docierało do niej co mówili do niej znajomi. Cały czas martwiła się o rudowłosego. I bała się co może się jeszcze w jej życiu złego przytrafić. Wstała powoli i zaczęła się kręcić po całym dormitorium, które było puste. Wszyscy zeszli do Wielkiej Sali na śniadanie, a Hermiona nie miała ochoty jeść. Chciała choć przez chwilę zostać sama i wszystko przemyśleć. Po jakimś czasie stanęła na środku pokoju i zaczęła intensywnie przyglądać się kominkowi. Nagle poczuła, że ktoś kładzie rękę na jej ramieniu. Podskoczyła przestraszona i spojrzała na Ginny.
- Spokojnie! To tylko ja - powiedziała rudowłosa uśmiechając się.
- Tak! Zamyśliłam się.. - powiedziała Hermiona łapiąc się za brzuch.
- Dlaczego nie zeszłaś na dół do Wielkiej Sali na śniadanie?
- Nie jestem głodna!
- Hermiona! Od trzech dni nic nie jesz! To nie jest normalne!
- Ja... nie wiem co się ze mną dzieję! - mruknęła szatynka siadając na fotel. Ginny usiadła obok dziewczyny i chwyciła ją za drżące dłonie.
- Hermiona ja wiem, że dalej jesteś w szoku! Ale z Fredem jest już wszystko dobrze, choć pani Pomfrey nalega, aby jeszcze został w szpitalu z dzień lub dwa. Cud, że w ogóle użyłaś tego zaklęcia. A tak apropo! To co wy robiliście na Wieży Astronomicznej? - zapytała. Tego pytania najbardziej się obawiała, ale nie chciała tego mówić. Popatrzyła na przyjaciółkę i powiedziała:
- Ja... wybacz Ginny, ale nie jestem teraz w stanie Ci tego powiedzieć. - mruknęła patrząc prosto w oczy rudowłosej. Brawo, Granger! Już nic bardziej sensownego wymyśleć nie mogłaś?!
- Ok! a teraz rusz te chude dupsko! Idziesz na śniadanie!
- Mówiłam, że nie jestem głodna!
- Jasne, jasne.. nie będziesz tu siedzieć wiecznie kochana!
- Ale..
- Żadne ale! Ruszaj się! - powiedziała Ginny siłą podnosząc Hermionę z krzesła. Szatynka mruknęła coś niewyrażnego i wyszła razem z rudowłosą z dormitorium.
Dziesięć minut później.
Dziewczyny szły przez korytarz rozmawiając o róźnych rzeczach. Szatynka wiedziała, że Ginny w ten sposób chciała, aby przez chwilę zapomnieć o Fredzie. Rudowłosa na każdy możliwy sposób chciała poprawić Hermionie humor. Dziewczyna była tak zajęta rozmową z Ginny, że nie zauważyła idącego w ich stronę Malfoya. Chłopak szturchnął ją przypadkowo w ramię. Szatynka ominęła go trzymając w pogotowiu różdżkę. Myślała, że da sobie spokój, lecz się myliła. Draco chwycił ją za dłoń i pociągnął w stronę ciemnego przejścia.
- Czego chcesz?!
- Łagodniej, Granger! Bo chyba nie chcesz, abym tobie zrobił krzywdę.
- Tak? Zrobisz mi to samo co Fredowi?! Rzucisz we mnie Drętwotą?!
- Nie, ale nie prowokuj mnie do tego, żebym to zrobił.
- Co proszę?! Jesteś taki odważny, że rzucisz we mnie zaklęciem w zamku, gdzie jest pełno ludzi? Jakoś nie przejąłeś się jak rzuciłeś tym zaklęciem w Freda na..
- Zamknij się! Jeszcze ktoś to usłyszy!
- O proszę! Czyżbyś się przestraszył, Malfoy?! - zapytała Hermiona. Draco spuścił wzrok na podłogę i nerwowo zaczął stukać stopą. Dziewczyna przewróciła oczami i wybiegła na korytarz, lecz chłopak znowu chwycił ją za ramię. Szatynka próbowała się wyrwać, ale Draco nie puścił jej. Wolną ręką wyjęła różdżkę i skierowała ją na blondyna.
- Everte Stati! - krzyknęła. Z różdżki wystrzelił biały strumień światła, który ugodził Malfoya w brzuch. Poczuła, że puszcza ją i poleciał na sam koniec korytarza. Usłyszała czyjeś kroki. Schowała szybko różdżkę do kieszeni i odwróciła się. W jej stronę biegł profesor Flitwick. Uśmiechnęła się niewinnie i spojrzała na nauczyciela.
- Rzucanie zaklęć na korytarzu jest zabronione panno Granger! Temu biedakowi mogło się coś stać! - powiedział Flitwick podchodząc do szatynki.
- A od kiedy pan przejmuje się losem Ślizgona? - zapytała, a nauczyciel wyrażnie się zmieszał. Podbiegł powoli do siedzącego Malfoya. Hermiona prychnęła i nie czekając na reakcję ze strony profesora ruszyła w stronę Wielkiej Sali.
Z perspektywy Diany
Wściekła brunetka wbiegła do dormitorium Ślizgonów, i szukała Malfoya. Zmierzyła wzrokiem całe pomieszczenie i zauważyła go siedzącego przed kominkiem. Diana podbiegła do niego szybko i walnęła go w głowę.
- Co jest?!
- Zaraz Ci powiem co! Ty kretynie! Miałeś zrobić krzywdę tylko tej szlamie! A nie tykać Weasley'a! - warknęła.
- Ja..
- A teraz oboje kleją się do siebie jak zakochana para! Zadowolony jesteś z siebie?! - krzyknęła Diana chcąc wymierzyć mu kolejny cios w głowę, lecz Draco wstał i przetrzymał jej rękę. - Aua! To boli, kretynie! Och proszę Cię, tylko mi nie mów, że coś czujesz do tej szlamy!
- A nawet jeśli, to co?!
- Nie rozśmieszaj mnie! Po tym co zrobiłeś jej ukochanemu Fredowi nie wybaczy Ci tak szybko - warknęła dziewczyna wyrywając się Malfoyowi. Spojrzała na niego wściekła i wbiegła na górę.
~
Nie będę się rozpisywać, bo już muszę powoli zmykać :D Dedykuję ten rozdział tym co czytają mojego bloga.
Muzyka na dziś: Nero - Promises
- Spokojnie! To tylko ja - powiedziała rudowłosa uśmiechając się.
- Tak! Zamyśliłam się.. - powiedziała Hermiona łapiąc się za brzuch.
- Dlaczego nie zeszłaś na dół do Wielkiej Sali na śniadanie?
- Nie jestem głodna!
- Hermiona! Od trzech dni nic nie jesz! To nie jest normalne!
- Ja... nie wiem co się ze mną dzieję! - mruknęła szatynka siadając na fotel. Ginny usiadła obok dziewczyny i chwyciła ją za drżące dłonie.
- Hermiona ja wiem, że dalej jesteś w szoku! Ale z Fredem jest już wszystko dobrze, choć pani Pomfrey nalega, aby jeszcze został w szpitalu z dzień lub dwa. Cud, że w ogóle użyłaś tego zaklęcia. A tak apropo! To co wy robiliście na Wieży Astronomicznej? - zapytała. Tego pytania najbardziej się obawiała, ale nie chciała tego mówić. Popatrzyła na przyjaciółkę i powiedziała:
- Ja... wybacz Ginny, ale nie jestem teraz w stanie Ci tego powiedzieć. - mruknęła patrząc prosto w oczy rudowłosej. Brawo, Granger! Już nic bardziej sensownego wymyśleć nie mogłaś?!
- Ok! a teraz rusz te chude dupsko! Idziesz na śniadanie!
- Mówiłam, że nie jestem głodna!
- Jasne, jasne.. nie będziesz tu siedzieć wiecznie kochana!
- Ale..
- Żadne ale! Ruszaj się! - powiedziała Ginny siłą podnosząc Hermionę z krzesła. Szatynka mruknęła coś niewyrażnego i wyszła razem z rudowłosą z dormitorium.
Dziesięć minut później.
Dziewczyny szły przez korytarz rozmawiając o róźnych rzeczach. Szatynka wiedziała, że Ginny w ten sposób chciała, aby przez chwilę zapomnieć o Fredzie. Rudowłosa na każdy możliwy sposób chciała poprawić Hermionie humor. Dziewczyna była tak zajęta rozmową z Ginny, że nie zauważyła idącego w ich stronę Malfoya. Chłopak szturchnął ją przypadkowo w ramię. Szatynka ominęła go trzymając w pogotowiu różdżkę. Myślała, że da sobie spokój, lecz się myliła. Draco chwycił ją za dłoń i pociągnął w stronę ciemnego przejścia.
- Czego chcesz?!
- Łagodniej, Granger! Bo chyba nie chcesz, abym tobie zrobił krzywdę.
- Tak? Zrobisz mi to samo co Fredowi?! Rzucisz we mnie Drętwotą?!
- Nie, ale nie prowokuj mnie do tego, żebym to zrobił.
- Co proszę?! Jesteś taki odważny, że rzucisz we mnie zaklęciem w zamku, gdzie jest pełno ludzi? Jakoś nie przejąłeś się jak rzuciłeś tym zaklęciem w Freda na..
- Zamknij się! Jeszcze ktoś to usłyszy!
- O proszę! Czyżbyś się przestraszył, Malfoy?! - zapytała Hermiona. Draco spuścił wzrok na podłogę i nerwowo zaczął stukać stopą. Dziewczyna przewróciła oczami i wybiegła na korytarz, lecz chłopak znowu chwycił ją za ramię. Szatynka próbowała się wyrwać, ale Draco nie puścił jej. Wolną ręką wyjęła różdżkę i skierowała ją na blondyna.
- Everte Stati! - krzyknęła. Z różdżki wystrzelił biały strumień światła, który ugodził Malfoya w brzuch. Poczuła, że puszcza ją i poleciał na sam koniec korytarza. Usłyszała czyjeś kroki. Schowała szybko różdżkę do kieszeni i odwróciła się. W jej stronę biegł profesor Flitwick. Uśmiechnęła się niewinnie i spojrzała na nauczyciela.
- Rzucanie zaklęć na korytarzu jest zabronione panno Granger! Temu biedakowi mogło się coś stać! - powiedział Flitwick podchodząc do szatynki.
- A od kiedy pan przejmuje się losem Ślizgona? - zapytała, a nauczyciel wyrażnie się zmieszał. Podbiegł powoli do siedzącego Malfoya. Hermiona prychnęła i nie czekając na reakcję ze strony profesora ruszyła w stronę Wielkiej Sali.
Z perspektywy Diany
Wściekła brunetka wbiegła do dormitorium Ślizgonów, i szukała Malfoya. Zmierzyła wzrokiem całe pomieszczenie i zauważyła go siedzącego przed kominkiem. Diana podbiegła do niego szybko i walnęła go w głowę.
- Co jest?!
- Zaraz Ci powiem co! Ty kretynie! Miałeś zrobić krzywdę tylko tej szlamie! A nie tykać Weasley'a! - warknęła.
- Ja..
- A teraz oboje kleją się do siebie jak zakochana para! Zadowolony jesteś z siebie?! - krzyknęła Diana chcąc wymierzyć mu kolejny cios w głowę, lecz Draco wstał i przetrzymał jej rękę. - Aua! To boli, kretynie! Och proszę Cię, tylko mi nie mów, że coś czujesz do tej szlamy!
- A nawet jeśli, to co?!
- Nie rozśmieszaj mnie! Po tym co zrobiłeś jej ukochanemu Fredowi nie wybaczy Ci tak szybko - warknęła dziewczyna wyrywając się Malfoyowi. Spojrzała na niego wściekła i wbiegła na górę.
~
Nie będę się rozpisywać, bo już muszę powoli zmykać :D Dedykuję ten rozdział tym co czytają mojego bloga.
Muzyka na dziś: Nero - Promises
Szczerze? Kocham dawać ci pomysły ^^ Miło, że skorzystałaś. Genialny rozdział! Fascynujące, fantastyczne i fenomenalne! (FFF!) ♥ Jesteś wielka <3
OdpowiedzUsuńSzkoda,że rozdział taki krótki, ale za to jaki fantastyczny !Z niecierpliwością oczekuję na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńJak dawno nie komentowałam! Wstyd mi. Tak bardzo mi wstyd. Już zabieram się za rozpisywanie.
OdpowiedzUsuńCzytałam opowiadanie w miarę regularnie, przegapiłam jednak zmianę adresu i myślałam, że blog został usunięty. Dopiero jak dostałam się na tego wcześniejszego, zdołałam poszperać i dotrzeć tutaj. Cieszę się, że mi się udało.
Jak widzę, niewiele się zmieniło. Diana dalej chce Freda tylko dla siebie, zawiązuje jakiś sojusz z Malfoyem i chce unieszkodliwić Hermionę. Malfoy jednak atakuje Freda, wszystko się komplikuje, Hermiona obawia się o Freda i tęskni za nim... atakuje Malfoya, TEN MOMENT JEST BARDZO FAJNY C: i jeszcze pyskuje nauczycielowi. No no, Hermiono, co się z tobą dzieje! C: Czekam na kolejne rozdziały!
Pozdrawiam serdecznie. C:
PS. Zaczynam realizować mój pomysł na Fremione. Ciekawe, co mi z tego wyjdzie, bo dwa opowiadania na raz to jednak sporo pisania...