Hermiona siedziała w Wielkiej Sali i atakowała widelcem swoją nie dojedzoną sałatkę. Oparła twarz na dłoni i bez celu patrzyła w sufit. Nagle ktoś usiadł obok niej i szturchnął ją ramieniem. Szatynka podskoczyła przestraszona i popatrzyła na uśmiechniętego George'a. Dziewczyna odłożyła widelec na stół i spojrzała na rudzielca. Lecz ten tylko na nią patrzył i nie wydusił z siebie żadnego słowa.
- I co? będziesz się tak na mnie patrzył cały czas, czy w końcu coś powiesz?
- Nie mogę znieść tego jak katujesz swoją sałatkę - powiedział George uśmiechając się. Hermiona parsknęła śmiechem i uderzyła go w ramię. Po chwili obok George'a usiadł Fred, który usiadł obok swojego brata i z wściekłą miną zaczął jeść tosta. - Co jest bracie?
- Nie chcę o tym rozmawiać!
- Ach, rozumiem! Ja już doskonale cię rozumiem, bracie!
- Co? - zapytał zdziwiony Fred.
- Masz zły dzień, bracie! - powiedział George uśmiechając się szeroko. Hermiona przyglądała się tej scenie ze zdziwioną miną. Fred spojrzał na nią i po chwili znowu patrzył w sufit. - A wiesz co Ci poprawi humor?
- Nie wiem. Oświeć mnie!
- Ty wiesz! - odpowiedział George. Na twarzy Freda pojawił się delikatny uśmiech.
- Czy któryś z was mi powie o co chodzi?! - zapytała w końcu Hermiona.
- To męskie sprawy, Miono! - odpowiedział George uśmiechając się figlarnie. Hermiona zacisnęła usta i trzepnęła bliźniaka po głowie. - Aua, za co?! - zapytał, lecz szatynka posłała mu tylko swój uśmiech.
Dwie godziny później.
Po skończonym śniadaniu szatynka szybko pognała w stronę lochów. Nie chciała znowu spóżnić się na eliksiry. Skończyłoby się to znowu kąśliwą uwagą Snape'a a przy okazji znowu by odjął punkty Gryfonom. Usłyszała za sobą znajomy głos. Odwróciła się i zobaczyła biegnącego Freda.
- Hermiono...
- Fred! tylko szybko! Zaraz mam eliksiry.. - przerwała. Przerwał jej Fred przyciągnął ją do siebie i pocałował ją w usta. Po minucie oderwali się od siebie. Szatynka otworzyła oczy i popatrzyła na rudzielca. Przechodzący obok uczniowie szeptali coś między sobą. - To...
- Wiem! Przepraszam..
- Nie! Nie o to mi chodzi.. - szepnęła dziewczyna patrząc na Freda.
- Spotkajmy się dzisiaj o 22 na błoniach - przerwał jej chłopak i uśmiechając się wybiegł z zamku. Hermiona dalej stała na korytarzu i była w lekkim szoku. Po chwili otrząsnęła się z myśli i przerażona tym, że lekcję już się zaczeły popędziła w stronę lochów. Jeszcze tego brakowało...
Dziesięć minut później.
- Granger! Znowu spóźniona! - syknął Snape, gdy szatynka wbiegła do klasy.
- Ja.. przepraszam! - wysapała Hermiona wchodząc do lochów.
- Nie obchodzą mnie twoje przeprosiny. Odejmuję Gryffindorowi 20 punktów!
- Ale.. - zaczęła, lecz widząc minę nauczyciela ruszyła w stronę pustej ławki. Rzuciła swoją torbę na podłogę i z nienawiścią popatrzyła na Snape'a. - Co za sukinsyn.. - mruknęła szatynka rzucając książkę na ławkę.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia, Granger?!
- Nie! Absolutnie nic, panie profesorze. - burknęła dziewczyna patrząc na Snape'a. Nauczyciel wrócił na swoje stanowisko i zaczął omawiać jaki eliksir dzisiaj zrobią. Nie miała na nic ochoty. A ta lekcja jeszcze pogorszyła jej humor. Po wysłuchaniu wszystkiego co powiedział Snape szatynka ruszyła po wszystkie składniki.
- Zaczynajcie! Macie 40 minut - mruknął profesor. Hermiona otworzyła książkę na stronie 304 i czytając instrukcje zaczęła wrzucać wszystkie składniki do kotła. Eliksir zmienił kolor na niebieski, a zapach przypominał kobiece perfumy. Ostrożnie wlała eliksir do próbówki i zaniosła do oceny. Snape wziął od niej próbkę i popatrzył na nią z mściwym uśmieszkiem.
- No panno Granger, jakiej oceny pani się spodziewa?
- Hmm.. no nie wiem! W końcu to pan jest nauczycielem, prawda?
- Przypominam Ci Granger, że odzywasz się do nauczyciela! Odejmuję 15 punktów Gryffindorowi! - warknął Snape i odłożył fiołkę z próbką jej eliksiru na stół. Hermiona mruknęła coś niewyrażnego i ruszyła na swoje miejsce. Była wściekła. Miała ochotę stąd wyjść. Jak na zawołanie zadzwonił dzwonek. Wzięła wszystkie swoje rzeczy i wrzuciła je do torby. Założyła ją szybko na ramię i wybiegła z klasy. Ledwo wyszła z lochów poczuła jak ktoś łapię ją za ramiona i pcha z całej siły na ścianę.
- Co do cholery! - warknęła. Uniosła głowę do góry i z nienawiścią popatrzyła na Malfoya. Trzepnęła go z całej siły w głowę - Odbiło ci już całkiem?!
- To tobie odbiło!
- Słucham?! Co masz dokładnie na myśli?! - krzyknęła Hermiona.
- A to, że całujesz się z tym zdrajcą krwi!
- A co do cholery Ciebie to obchodzi z kim się całuję?! Wal się, Malfoy!
- Więc wolisz Weasley'a ode mnie?!
- Słucham?! Co do cholery w Ciebie wstąpiło?! My nawet nie jesteśmy razem, więc o co Ci chodzi?!
- Ale możemy..
- Odwal się ode mnie! Ja nawet nic do Ciebie nie czuję... Myślisz, że nagle uwierzę w to, że się zmieniłeś?! Myślisz, że jestem głupia?! Ty nic do mnie nie czujesz! Masz tylko z tego niezłą zabawę! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, Malfoy! - krzyknęła odpychając od siebie chłopaka. Pchnęła go w ramię i odbiegła.
Dziewczyna wbiegła szybko po schodach i podając hasło weszła do pokoju wspólnego. Ruszyła w stronę dormitorium dziewczyn. Kątem oka spojrzała na bliźniaków, którzy opowiadali dowcipy. Przez chwilę oczy Hermiony i Freda spotkały się. Przez tą całą kłótnię z Malfoyem zapomniała, że ma się dzisiaj spotkać z rudowłosym. Postanowiła trochę ochłonąć. Weszła do pokoju i rzuciła na łóżko swoją torbę. Kręciła się po całym pokoju podenerwowana. Z nerwów kopnęła z całej siły w kufer, który potoczył się pod łóżko. W końcu opanowała się i zbiegła na dół. Schodząc po schodach wpadła na Rona, którego minęła bez słowa i ruszyła do pokoju wspólnego. Usiadła obok kominka i przymknęła oczy. Lecz po chwili otworzyła je. Spojrzała na rudowłosą, która usiadła obok niej i zaczęła bawić się z Krzywołapem.
- Zły dzień? - zapytała Ginny patrząc na przyjaciółkę.
- Tak - odpowiedziała krótko waptrując się w płomienie. Hermiona oderwała wzrok od kominka i spojrzała na Freda, który razem z George'm zaczęli się wygłupiać. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy. - Wiesz co? Fred zaproponował mi dzisiaj kolejne spotkanie.. o 22 na błoniach.
- Tak? I co nie cieszysz się?
- Pomyśl! o 22! na błoniach!
- I?
- Och, Ginny! wiesz, że Filch o tej godzinie patroluję cały zamek.
- Och, przestań! Co się stanie jak raz wyjdziesz z pokoju wspólnego o 22? Za bardzo się przejmujesz, Hermiona! Nie będziesz tam sama.. Może po prostu chcę być z tobą sam? - zapytała drapiąc kota po pysku. Hermiona westchnęła i opadła na fotel. Za bardzo się przejmujesz... No w sumie to prawda! Szatynka popatrzyła na przyjaciółkę i uśmiechnęła się.
Trzy godziny później.
Hermiona siedziała w pustym pokoju wspólnym i czekała na Freda. Spóźniał się już dziesięć minut - czyżby zapomniał? Włożyła dłonie do kieszeni i kręciła się w kółko. Po jakiejś minucie usłyszała jak ktoś szybko zbiegał ze schodów. Dziewczyna stanęła i spojrzała na podchodzącego do niej rudowłosego.
- Gotowa na mały wypad?
- A mam inny wybór? - zapytała Hermiona, gdy wyszli z dormitorium.
- Zawszę możesz wrócić do środka. A jak nie, to wskakuj pod pelerynę. - szepnął chłopak rzucając na siebie i dziewczynę niewidkę. Szli razem dotykając się
ramionami i biodrami. W zamku było cicho, można nawet powiedzieć, że za cicho.
Hermiona zawsze miała ciarki podczas takich nocnych wypadów, wszystkie obrazy
się na nią gapiły. Kiedy wreszcie wyszli z zamku odetchnęła głęboko. Teraz
poczuła inne skrępowanie. Podobała jej się ta bliskość Freda, ale nigdy nie
wiedziała co w takich momentach robić. Postanowiła zaczekać i zobaczyć dokąd
prowadzi ją rudzielec. Prowadził ją nad jezioro. Usiedli pod większym drzewem i
przez chwilę nic nie mówili. W pewniej chwili Hermiona zapatrzyła się w
falujące jezioro i przypomniał jej się pewnie wypadek z dzieciństwa.
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Co jest - zapytał Fred.
- Przypomniała mi się pewna
zabawna historia z dzieciństwa. - odpowiedziała dziewczyna. Rudzielec patrzył
na nią wyczekująco, więc zaczęła opowiadać. - Pewnego dnia wybraliśmy się z
moją mugolską klasą na wycieczkę nad jezioro. Miałam wtedy chyba 7 lat. W
normalniej szkole miałam bardzo mało znajomych, większość dzieciaków twierdziło
się jestem zarozumiałą kujonką. Pamiętam, że wtedy trzymałam z daleka od
innych. Zwłaszcza od jednego chłopaka. Nachyliłam się nad wodą i obserwowałam
żaby. Byłam w nie tak zapatrzona, że nie usłyszałam, że ktoś do mnie podszedł.
To był on. Ten chłopiec. Wepchnął mnie do wody. Poleciałam twarzą na żabi
skrzek, a wszystkie żaby uciekły. Moje włosy po kontakcie z wodą wyglądają
jeszcze gorzej niż zwykle. Wyglądałam wtedy wyjątkowa żałośnie. Byłam wściekła.
Zacisnęła ręce i skoncentrowałam się tylko na tym okropnym chłopaku. Wtedy to
się stało. Mój prześladowca przy okazji wrzucania mnie do wody sam się trochę
zmoczył. Woda na jego dłoniach zaczęła zamieniać się w ohydny, śmierdzący żaby
skrzek. Pamiętam jak uciekał, wywrócił się przy tym z 5 razy. To był chyba pierwszy
raz kiedy odkryłam w sobie coś magicznego. - Hermiona skończyła swoją opowieść
i zapadło milczenie. Po chwili oboje wybuchli śmiechem. Fred przysunął się do dziewczyny i zbliżył twarz do jej twarzy. Hermiona w przypływie chwili dała się ponieść i
też się przysunęła. Ich usta już stykały się ze sobą, kiedy usłyszeli szelest.
Odwrócili się gwałtownie. Ktoś się im przyglądał. Diana.
~
Jestem zadowolona z tego rozdziału! Choć z końcówką miałam problem, więc pomogła mi w tym moja przyjaciółka Żaneta, której dedykuję ten rozdział. Oczywiście niezmiennie jest także dedykowany Paulinie oraz Hermionie G. :)
Muzyka na dziś: Will.I.Am ft Eva Simons - This Is Love, Coldplay - Up With The Birds.
EDIT: przy okazji zapraszam na bloga Żanety [klik] ;*
Świetne <3
OdpowiedzUsuńCzekam na cd :D
Superowy rozdział. <3 Niech oni się pocałują, noo ! XD ~Forge.
OdpowiedzUsuńAch...rozdział jak zwykle super!Niecierpliwie czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńCud, miód, orzeszki *.* Czekałam i czekałam na ten rozdział i jest! Wspaniałe, magiczne, doskonałe... ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie! :)
Dziękuję bardzo za dedykację ;)
mam wrażenie, ze oni strasznie dłuugo sie całują...
OdpowiedzUsuń