poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział 12

Hermiona siedziała w Wielkiej Sali i atakowała widelcem swoją nie dojedzoną sałatkę. Oparła twarz na dłoni i bez celu patrzyła w sufit. Nagle ktoś usiadł obok niej i szturchnął ją ramieniem. Szatynka podskoczyła przestraszona i popatrzyła na uśmiechniętego George'a. Dziewczyna odłożyła widelec na stół i spojrzała na rudzielca. Lecz ten tylko na nią patrzył i nie wydusił z siebie żadnego słowa.
           - I co? będziesz się tak na mnie patrzył cały czas, czy w końcu coś powiesz? 
           - Nie mogę znieść tego jak katujesz swoją sałatkę - powiedział George uśmiechając się. Hermiona parsknęła śmiechem i uderzyła go w ramię. Po chwili obok George'a usiadł Fred, który usiadł obok swojego brata i z wściekłą miną zaczął jeść tosta. - Co jest bracie?
           - Nie chcę o tym rozmawiać!
           - Ach, rozumiem! Ja już doskonale cię rozumiem, bracie! 
           - Co? - zapytał zdziwiony Fred. 
           - Masz zły dzień, bracie! - powiedział George uśmiechając się szeroko. Hermiona przyglądała się tej scenie ze zdziwioną miną. Fred spojrzał na nią i po chwili znowu patrzył w sufit. - A wiesz co Ci poprawi humor? 
           - Nie wiem. Oświeć mnie! 
           - Ty wiesz! - odpowiedział George. Na twarzy Freda pojawił się delikatny uśmiech.
           - Czy któryś z was mi powie o co chodzi?! - zapytała w końcu Hermiona.
           - To męskie sprawy, Miono! - odpowiedział George uśmiechając się figlarnie. Hermiona zacisnęła usta i trzepnęła bliźniaka po głowie. - Aua, za co?! - zapytał, lecz szatynka posłała mu tylko swój uśmiech. 

  Dwie godziny później.


Po skończonym śniadaniu szatynka szybko pognała w stronę lochów. Nie chciała znowu spóżnić się na eliksiry. Skończyłoby się to znowu kąśliwą uwagą Snape'a a przy okazji znowu by odjął punkty Gryfonom. Usłyszała za sobą znajomy głos. Odwróciła się i zobaczyła biegnącego Freda.

           - Hermiono...
           - Fred! tylko szybko! Zaraz mam eliksiry.. - przerwała. Przerwał jej Fred przyciągnął ją do siebie i pocałował ją w usta. Po minucie oderwali się od siebie. Szatynka otworzyła oczy i popatrzyła na rudzielca. Przechodzący obok uczniowie szeptali coś między sobą. - To... 
           - Wiem! Przepraszam..
           - Nie! Nie o to mi chodzi.. - szepnęła dziewczyna patrząc na Freda. 
           - Spotkajmy się dzisiaj o 22 na błoniach - przerwał jej chłopak i uśmiechając się wybiegł z zamku. Hermiona dalej stała na korytarzu i była w lekkim szoku. Po chwili otrząsnęła się z myśli i przerażona tym, że lekcję już się zaczeły popędziła w stronę lochów. Jeszcze tego brakowało... 

  Dziesięć minut później.


           - Granger! Znowu spóźniona! - syknął Snape, gdy szatynka wbiegła do klasy.

           - Ja.. przepraszam! - wysapała Hermiona wchodząc do lochów.
           - Nie obchodzą mnie twoje przeprosiny. Odejmuję Gryffindorowi 20 punktów! 
           - Ale.. - zaczęła, lecz widząc minę nauczyciela ruszyła w stronę pustej ławki. Rzuciła swoją torbę na podłogę i z nienawiścią popatrzyła na Snape'a. - Co za sukinsyn.. - mruknęła szatynka rzucając książkę na ławkę.
           - Masz coś jeszcze do powiedzenia, Granger?!
           - Nie! Absolutnie nic, panie profesorze. - burknęła dziewczyna patrząc na Snape'a. Nauczyciel wrócił na swoje stanowisko i zaczął omawiać jaki eliksir dzisiaj zrobią. Nie miała na nic ochoty. A ta lekcja jeszcze pogorszyła jej humor. Po wysłuchaniu wszystkiego co powiedział Snape szatynka ruszyła po wszystkie składniki. 
           - Zaczynajcie! Macie 40 minut - mruknął profesor. Hermiona otworzyła książkę na stronie 304 i czytając instrukcje zaczęła wrzucać wszystkie składniki do kotła. Eliksir zmienił kolor na niebieski, a zapach przypominał kobiece perfumy. Ostrożnie wlała eliksir do próbówki i zaniosła do oceny. Snape wziął od niej próbkę i popatrzył na nią z mściwym uśmieszkiem. 
           - No panno Granger, jakiej oceny pani się spodziewa? 
           - Hmm.. no nie wiem! W końcu to pan jest nauczycielem, prawda?
           - Przypominam Ci Granger, że odzywasz się do nauczyciela! Odejmuję 15 punktów Gryffindorowi! - warknął Snape i odłożył fiołkę z próbką jej eliksiru na stół. Hermiona mruknęła coś niewyrażnego i ruszyła na swoje miejsce. Była wściekła. Miała ochotę stąd wyjść. Jak na zawołanie zadzwonił dzwonek. Wzięła wszystkie swoje rzeczy i wrzuciła je do torby. Założyła ją szybko na ramię i wybiegła z klasy. Ledwo wyszła z lochów poczuła jak ktoś łapię ją za ramiona i pcha z całej siły na ścianę.
           - Co do cholery! - warknęła. Uniosła głowę do góry i z nienawiścią popatrzyła na Malfoya. Trzepnęła go z całej siły w głowę - Odbiło ci już całkiem?!
           - To tobie odbiło!
           - Słucham?! Co masz dokładnie na myśli?! - krzyknęła Hermiona.
           - A to, że całujesz się z tym zdrajcą krwi!
           - A co do cholery Ciebie to obchodzi z kim się całuję?! Wal się, Malfoy!
           - Więc wolisz Weasley'a ode mnie?!
           - Słucham?! Co do cholery w Ciebie wstąpiło?! My nawet nie jesteśmy razem, więc o co Ci chodzi?! 
           - Ale możemy..
           - Odwal się ode mnie! Ja nawet nic do Ciebie nie czuję... Myślisz, że nagle uwierzę w to, że się zmieniłeś?! Myślisz, że jestem głupia?! Ty nic do mnie nie czujesz! Masz tylko z tego niezłą zabawę! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, Malfoy! - krzyknęła odpychając od siebie chłopaka. Pchnęła go w ramię i odbiegła. 

Dziewczyna wbiegła szybko po schodach i podając hasło weszła do pokoju wspólnego. Ruszyła w stronę dormitorium dziewczyn. Kątem oka spojrzała na bliźniaków, którzy opowiadali dowcipy. Przez chwilę oczy Hermiony i Freda spotkały się. Przez tą całą kłótnię z Malfoyem zapomniała, że ma się dzisiaj spotkać z rudowłosym. Postanowiła trochę ochłonąć. Weszła do pokoju i rzuciła na łóżko swoją torbę. Kręciła się po całym pokoju podenerwowana. Z nerwów kopnęła z całej siły w kufer, który potoczył się pod łóżko. W końcu opanowała się i zbiegła na dół. Schodząc po schodach wpadła na Rona, którego minęła bez słowa i ruszyła do pokoju wspólnego. Usiadła obok kominka i przymknęła oczy. Lecz po chwili otworzyła je. Spojrzała na rudowłosą, która usiadła obok niej i zaczęła bawić się z Krzywołapem.

           - Zły dzień? - zapytała Ginny patrząc na przyjaciółkę.
           - Tak - odpowiedziała krótko waptrując się w płomienie. Hermiona oderwała wzrok od kominka i spojrzała na Freda, który razem z George'm zaczęli się wygłupiać. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy. - Wiesz co? Fred zaproponował mi dzisiaj kolejne spotkanie.. o 22 na błoniach.
           - Tak? I co nie cieszysz się?
           - Pomyśl! o 22! na błoniach!
           - I?
           - Och, Ginny! wiesz, że Filch o tej godzinie patroluję cały zamek.
           - Och, przestań! Co się stanie jak raz wyjdziesz z pokoju wspólnego o 22? Za bardzo się przejmujesz, Hermiona! Nie będziesz tam sama.. Może po prostu chcę być z tobą sam? - zapytała drapiąc kota po pysku. Hermiona westchnęła i opadła na fotel. Za bardzo się przejmujesz... No w sumie to prawda! Szatynka popatrzyła na przyjaciółkę i uśmiechnęła się. 

  Trzy godziny później.


Hermiona siedziała w pustym pokoju wspólnym i czekała na Freda. Spóźniał się już dziesięć minut - czyżby zapomniał? Włożyła dłonie do kieszeni i kręciła się w kółko. Po jakiejś minucie usłyszała jak ktoś szybko zbiegał ze schodów. Dziewczyna stanęła i spojrzała na podchodzącego do niej rudowłosego. 

           - Gotowa na mały wypad?
           - A mam inny wybór? - zapytała Hermiona, gdy wyszli z dormitorium.
           - Zawszę możesz wrócić do środka. A jak nie, to wskakuj pod pelerynę. - szepnął chłopak rzucając na siebie i dziewczynę niewidkę. Szli razem dotykając się ramionami i biodrami. W zamku było cicho, można nawet powiedzieć, że za cicho. Hermiona zawsze miała ciarki podczas takich nocnych wypadów, wszystkie obrazy się na nią gapiły. Kiedy wreszcie wyszli z zamku odetchnęła głęboko. Teraz poczuła inne skrępowanie. Podobała jej się ta bliskość Freda, ale nigdy nie wiedziała co w takich momentach robić. Postanowiła zaczekać i zobaczyć dokąd prowadzi ją rudzielec. Prowadził ją nad jezioro. Usiedli pod większym drzewem i przez chwilę nic nie mówili. W pewniej chwili Hermiona zapatrzyła się w falujące jezioro i przypomniał jej się pewnie wypadek z dzieciństwa. Uśmiechnęła się pod nosem.
           - Co jest - zapytał Fred.
           - Przypomniała mi się pewna zabawna historia z dzieciństwa. - odpowiedziała dziewczyna. Rudzielec patrzył na nią wyczekująco, więc zaczęła opowiadać. - Pewnego dnia wybraliśmy się z moją mugolską klasą na wycieczkę nad jezioro. Miałam wtedy chyba 7 lat. W normalniej szkole miałam bardzo mało znajomych, większość dzieciaków twierdziło się jestem zarozumiałą kujonką. Pamiętam, że wtedy trzymałam z daleka od innych. Zwłaszcza od jednego chłopaka. Nachyliłam się nad wodą i obserwowałam żaby. Byłam w nie tak zapatrzona, że nie usłyszałam, że ktoś do mnie podszedł. To był on. Ten chłopiec. Wepchnął mnie do wody. Poleciałam twarzą na żabi skrzek, a wszystkie żaby uciekły. Moje włosy po kontakcie z wodą wyglądają jeszcze gorzej niż zwykle. Wyglądałam wtedy wyjątkowa żałośnie. Byłam wściekła. Zacisnęła ręce i skoncentrowałam się tylko na tym okropnym chłopaku. Wtedy to się stało. Mój prześladowca przy okazji wrzucania mnie do wody sam się trochę zmoczył. Woda na jego dłoniach zaczęła zamieniać się w ohydny, śmierdzący żaby skrzek. Pamiętam jak uciekał, wywrócił się przy tym z 5 razy. To był chyba pierwszy raz kiedy odkryłam w sobie coś magicznego. - Hermiona skończyła swoją opowieść i zapadło milczenie. Po chwili oboje wybuchli śmiechem. Fred przysunął się do dziewczyny i zbliżył twarz do jej twarzy. Hermiona w przypływie chwili dała się ponieść i też się przysunęła. Ich usta już stykały się ze sobą, kiedy usłyszeli szelest. Odwrócili się gwałtownie. Ktoś się im przyglądał. Diana.

~

Jestem zadowolona z tego rozdziału! Choć z końcówką miałam problem, więc pomogła mi w tym moja przyjaciółka Żaneta, której dedykuję ten rozdział. Oczywiście niezmiennie jest także dedykowany Paulinie oraz Hermionie G. :)

  Muzyka na dziś: Will.I.Am ft Eva Simons - This Is Love, Coldplay - Up With The Birds.

  EDIT: przy okazji zapraszam na bloga Żanety [klik] ;*

5 komentarzy:

  1. Superowy rozdział. <3 Niech oni się pocałują, noo ! XD ~Forge.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach...rozdział jak zwykle super!Niecierpliwie czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cud, miód, orzeszki *.* Czekałam i czekałam na ten rozdział i jest! Wspaniałe, magiczne, doskonałe... ;D
    Zapraszam do mnie! :)
    Dziękuję bardzo za dedykację ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. mam wrażenie, ze oni strasznie dłuugo sie całują...

    OdpowiedzUsuń