sobota, 29 września 2012

Rozdział 7

     - Hermiona, Hermiona! wstawaj - krzyknęła Ginny szturchając przyjaciółkę w ramię. Szatynka jęknęła cicho. Nie miała najmniejszej ochoty wstawać. Naciągnęła kołdrę na twarz i położyła się na brzuchu. - Jeśli zaraz nie wstaniesz to użyję inną metodę! 
     - Idź do diabła! - krzyknęła. Nie usłyszała odpowiedzi, więc wtuliła się w poduszkę i z szerokim uśmiechem powróciła do przerwanego snu. Szybko dała sobie spokój - pomyślała - jeszcze tylko parę minut, co tam.. 
Nagle poczuła, że oblewa ją strumień lodowatej wody. Jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, który całkowicie ją rozbudził. Zszokowana wstała i z mordem w oczach popatrzyła na rozbawioną rudowłosą.
     - Ostrzegałam! - powiedziała Ginny nie mogąc powstrzymać śmiechu. Za nią stała Parvati i Lavender, które również wybuchnęły śmiechem. Hermiona obrzuciła przyjaciółki wściekłym spojrzeniem, chwyciła różdżkę i skierowała ją na swoje włosy, a po chwili na łóżko. Wściekła wstała i mruknęła jeszcze na tobie się odegram... po czym chwyciła czarne rajstopy, czarną spódniczkę, białą koszulkę i kremowy rozpinany sweter. Ubrała się szybko, rozpyliła na szyi i na nadgarstkach kwiatowy perfum i nakładając torbę wybiegła z dormitorium dziewczyn. Zbiegła po schodach i weszła do pokoju wspólnego, w którym było tylko pare osób z pierwszej klasy. Poprawiła torbę i przeszła przez dziurę pod portretem. Przechodząc korytarzem wpadła na Draco Malfoya. Blondyn odsunął się od dziewczyny.
     - Uważaj jak chodzisz, szlamo...
     - Tobie też życzę miłego dnia, Draco! - powiedziała szatynka. Draco zrobił zdziwioną minę, lecz po chwili skierował swój wzrok o wiele niżej. Uśmiechnął się szelmowsko i ruszył w stronę błoni. Hermiona przewróciła oczami i weszła do Wielkiej Sali. Westchnęła głośno i usiadła obok swojej przyjaciółki, która rozmawiała z Angeliną. Szatynka nałożyła sobie na talerz sałatki jarzynowej i zaczęła ją jeść. Po jakimś czasie poczuła, że ławka ugina się. Odłożyła widelec i spojrzała na rozbawionych bliźniaków. Spojrzała wymownie w sufit i wróciła do niedokończonej sałatki. 
      - Hej piękna! przez chwilę pomyślałem, że siedzi tutaj Jęcząca Marta! - powiedział George chichocząc.
      - Och, przymknij się, Weasley! - syknęła Hermiona.
      - A tej co? - zapytał George patrząc na Ginny.
      - Jakby ciebie obudzili strumieniem zimnej wody, to być się nie pytał. - warknęła szatynka. Chłopcy spojrzeli na siebie i wybuchnęli głośnym śmiechem. Hermiona zmarszczyła czoło i walnęła z całej siły George'a w brzuch. Bliźniak złapał się za bolący brzuch i skulił się. Hermiona parsknęła śmiechem i odwróciła się do przyjaciółek. 

  Godzinę później.

Hermiona po skończonym śniadaniu ruszyła w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Na dworze była idealna pogoda, w sam raz na wyjście na mały spacer po błoniach. Szatynka uśmiechnęła się, gdy nagle przed nią stanął Ron i bez żadnego słowa pocałował ją. Szatynka odepchnęła go i popatrzyła na niego zdziwiona.
      - Co ty... - nie zdążyła, bo rudzielec znowu ją pocałował. Tym razem bardziej natarczywie. Hermiona odepchnęła go i uderzyła go z całej siły w policzek. - Odbiło ci, Weasley?! - dodała, lecz Ron nie słuchał jej i popchnął ją z całej siły na ścianę. Hermiona złapała się za głowę i popatrzyła na Rona, lecz zrobiło się jej jasno przed oczami. Po chwili zobaczyła dwie sylwetki rzucające się na Rona. Dziewczyna chciała wstać, lecz zakręciło się jej w głowie i opadła z powrotem na ziemię. Po jakimś czasie usłyszała czyjś głos.
      - Hermiono... Hermiono! - krzyczał Fred uderzając ją delikatnie w policzek. Nie była w stanie odpowiedzieć. Zamknęła oczy i odpłynęła. Po piętnastu minutach obudziła się w pokoju wspólnym Gryfonów. Otworzyła powoli powieki i zaczęła się rozglądać. Jęknęła łapiąc się za głowę. Wstała, lecz czyjaś ręka posadziła ją ponownie na fotelu.
      - Co... co się stało? - zapytała Hermiona patrząc na Freda. 
      - Mój braciszek znowu postanowił ciebie zaatakować. Musiałem z Georgem go odepchnąć od ciebie. Jak się czujesz?
      - Dobrze - odpowiedziała krótko. Usiadła wygodniej na fotelu i popatrzyła na resztę gryfonów. - Fred ja... co do tego wyjścia do Hogsmeade...
      - Jak nie chcesz iść, to ja się nie obrażę.
      - Nie! chcę. Mam ochotę gdzieś wyjść - powiedziała szatynka uśmiechając się blado. 
      - Dobrze! to ty tu odpoczywaj! a gdzieś za dwie godziny wyjdziemy. - powiedział Fred i uśmiechając się szeroko podszedł do grupy swoich znajomych. Hermiona uśmiechnęła się i popatrzyła na chłopaka. Była tak zmęczona, że nawet nie wiedziała kiedy zamknęła oczy.

 Dwie godziny później.

Hermiona i Fred chodzili po Hogsmeade i rozmawiali praktycznie o wszystkim. Odwiedzili prawie wszystkie sklepy po Zonk a kończąc na Miodowym Królestwie. Obładowani zakupami ruszyli w stronę parku. Usiedli na ławce niedaleko jeziora i zajadając się słodyczami zaczęli rozmawiać.
      - Wiesz, że za dwa miesiące pierwszy mecz Quidditcha? Gryfoni przeciwko Ślizgonom. 
      - Dopiero za dwa miesiące? to macie jeszcze dużo czasu...
      - Tak! dla Ciebie to dużo czasu, a dla nas to codziennie treningi od południa do wieczora. Angelina nie daję nam nawet czasu porządnie się zdrzemnąć. Bo wiesz, że ma ochotę dokopać Ślizgonom i chcę zgarnąc im z przed nosa Puchar. - powiedział Fred śmiejąc się. Wyciągnął z pudełka fasolkę i włożył ją do ust. Hermiona uśmiechnęła się i wstała. Położyła torbę na ławkę i zaczęła wrzucać do jeziora kamienie. W pewnym momencie zamachnęła się tak gwałtownie, że straciła równowagę i upadła. Chłopak odłożył pudełko i szybko podbiegł do dziewczyny. 
      - Przepraszam! straszna niezdara ze mnie! - powiedziała Hermiona strzepując z ubrań trawę. Szatynka poczuła, że chłopak przybliża się do niej. Fred wyciągnął rękę i wyjął z jej włosów reszte trawy. Czuła jego oddech na swojej szyi. Ich usta dzieliły już milimetry. Dziewczyna spojrzała na Freda i przez minutę nie mogła przestać. Nagle chłopak przybliżył się i stykali się już nosami. Szatynka nie wytrzymała i pierwsza pocałowała Freda. Chłopak odwzajemnił ten pocałunek z podwójnym zapałem. Stali tak może z dziesięć, a może z piętnaście minut nie obchodziło ją to. Myślała tylko o tym, żeby ta chwila trwała wiecznie. 

~
No i w końcu! dłuuugo wyczekiwany pocałunek! :D dedykuję go wszystkim moim czytelnikom. Dziękuje, że czytacie i, że komentujecie :) 

4 komentarze:

  1. Pocałunek zawsze spoko <3 Wreszcie ;*** Wspaniały rozdział ;) !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach Ta Hermiona ;D No i w końcu się pocałowali ;D Czekałam na to. Rozdział świetny. Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe ^^ Przeczytałam zgodnie z obietnicą z facebooka i jestem zachwycona! :)) Zainspirowałaś mnie do założenia własnego bloga : http://fremione-mysterious-love.blogspot.com/ zapraszam. Dopiero pierwszy wpis, ale obiecuję, że się rozkręcę, potrzebna mi odrobina krytyki. Jeszcze raz wielkie brawa - wspaniałe opowiadanie ;* Nie mogę się doczekać następnego rozdziału *.*

    OdpowiedzUsuń