- Och.. oszaleć z nimi można. Jak nie te wygłupy przy śniadaniu, to te durne wybuchy z pokoju. - krzyknęła kobieta odwracając się twarzą do stojącej szatynki. - Och! Hermiona, kochaniutka! Nie zauważyłam Cię - dodała uśmiechając się. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i ruszyła w stronę łazienki. Po drodze słyszała jak pani Weasley mówiła coś o szlabanie. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i zamknęła za sobą drzwi łazienki. Po tej brutalnej pobudce musiała doprowadzić się do porządku. Podeszła do kabiny prysznicowej i odkręciła kurek z gorącą wodą. Zdjęła z siebie ubrania i weszła w strumień wody. Od razu poczuła się lepiej. Po godzinie wyszła z prysznica i owinęła się puchowym ręcznikiem. Podeszła do zlewu, i zaczęła się smarować po całym ciele czekoladowym balsamem. Po chwili poczuła nieprzyjemne dreszcze na plecach. Odwróciła się szybko w stronę drzwi. Na widok wysokiego rudzielca upuściła pudełko.
- George! - krzyknęła obejmując się dłońmi. Chłopak stanął jak wryty i z otwartą buzią patrzył na zawstydzoną dziewczynę. Zdenerwował ją fakt, że rudowłosy uśmiechnął się bezczelnie. Hermiona zacisnęła mocno usta i uderzyła go w ramię. - Wynocha! Następnym razem może byś po prostu zapukał, co? dodała wypychając go z pomieszczenia.
Godzinę później.
Szatynka po porannej toalecie ruszyła w stronę pokoju. Na widok śpiącej rudowłosej wywróciła oczami i po cichu podbiegła do jej łóżka. Chwyciła za kołdrę i mocno nią szarpnęła. Ginny podskoczyła jak poparzona i popatrzyła na przyjaciółkę z mordem w oczach. Hermiona wzruszyła ramionami i usiadła na swoim łóżku.
- Nie mogłaś mnie w inny sposób obudzić? - zapytała Ginny masując sobie kark. - Jest 9 rano! - jęknęła okrywając się ponownie kołdrą.
- O nie moja droga! Zaraz będzie śniadanie! Wstawaj!
- Nie jestem głodna. Daj mi jeszcze pospać! - jęknęła, lecz szatynka nie dawała za wygraną i postanowiła wygonić ją z łóżka w inny sposób. Po cichu wzięła ze stolika swoją różdźkę i skierowała ją na nieświadomą rudowłosą.
- Aquamenti! - mruknęła. Z końca różdźki wyleciał strumień wody, który oblał śpiącą dziewczynę. Ginny zrzuciła z siebie kołdrę i popatrzyła na śmiejącą się Granger. - Wiedziałaś, że tak szybko Ci nie odpuszczę. - dodała uśmiechając się do przyjaciółki. Rudowłosa mruknęła coś pod nosem i zaczęła suszyć włosy. Szatynka poklepała ją po ramieniu i wyszła z pokoju. Nagle poczuła nieprzyjemny ucisk w brzuchu. Postanowiła, że zejdzie do kuchni i coś zje. Zeskoczyła z ostatniego schodka i już miała wejść do kuchni, gdy usłyszała przyciszone głosy.
- Arturze! Ona ma prawo wiedzieć!
- Molly! Sytuacja i tak już jest nieco pokręcona. W zeszłym tygodniu zwolennicy Sama-Wiesz-Kogo zamordowali jej rodziców. A trzy dni temu kolejną mugolską rodzinę. - mruknął pan Weasley. Pani Weasley otworzyła usta, aby coś powiedzieć, lecz szybko odwróciła wzrok, gdzie w ukryciu stała szatynka. Kobieta mruknęła coś do męża i podeszła do szafy wyciągając z niej talerze. Nastolatka otrząsnęła się szybko ze swoich myśli i pognała na górę. Nie patrząc przed siebie wpadła na rudowłosego chłopaka.
- Miona! - uśmiechnął się George kładąc ręce na ramiona Gryfonki. - Coś się stało? - dodał widząc, że się czymś denerwuję.
- Hmm? Nie nic... Zawołasz Freda i Rona na śniadanie? Ja pójdę po Ginny. - powiedziała nieco zdenerwowanym tonem. Chłopak tylko kiwnął głową i zniknął. Szatynka oparła się o ścianę i zakryła twarz dłońmi. Kolejny atak.. tylko to słowo ciągle było w jej głowie. Zaczęła myśleć o rodzicach. Nie zasłużyli na śmierć, jak Ci pozostali. Najchętniej by chciała cofnąć czas i uchronić przed Nim swoją rodzinę. Z jej myśli wyrwał ją śmiech bliżniaków. Otarła łzy i ruszyła w stronę pokoju. Otworzyła szeroko drzwi i powolnym ruchem podeszła do rudowłosej, która siedziała na parapecie i czytała Prorok Codzienny.
- Piszą coś ciekawego? - zapytała przyjaciółkę, która podskoczyła przestraszona. - Przepraszam - dodała uśmiechając się delikatnie. Ginny zamknęła gazetę, złożyła ją w pół i odłożyła na półkę.
- Ech.. Nie, same bzdety.. Nie wliczając w nie te kolejne ataki, ale ty.. pewnie o tym już nie chcesz rozmawiać. - powiedziała rudowłosa patrząc na szatynkę. Hermiona spuściła wzrok na swoje buty i przegryzła wargę. Ginny westchnęła i przytuliła się do Gryfonki. - Idziemy na dół? Pewnie na nas tylko czekają? - dodała uśmiechając się. Dziewczyna kiwnęła głową i jako pierwsza opuściła pokój. Poprawiła włosy i weszła do kuchni. Usiadła obok Freda, który spojrzał na nią z troską i pocałował ją krótko w usta. Hermiona uśmiechnęła się. Choć już miała dosyć "przyklejania" na twarz fałszywy uśmiech. Spojrzała na panią Weasley, która patrzyła na swoich synów z niezadowoloną miną. Nie miała ochoty jeść, lecz czując na sobie wzrok Freda i pana Weasleya chwyciła dwa tosty i dżem brzoskwiniowy. Zaczęła żuć tego tosta powoli. Gdy połknęła ostatni kęs oparła się plecami o krzesło i przymknęła oczy. Po chwili usłyszała głos pani Weasley.
- Po śniadaniu macie wszyscy czekać na mnie w salonie. Jeszcze nie skończyliście sprzątać. A zostało jeszcze tego trochę, więc bez marudzenia Ron! - ostrzegła swojego młodszego syna, który zrobił naburmuszoną minę.
- Zapowiada się ciekawy dzień - mruknął Fred patrząc na szatynkę, która posłała mu delikatny uśmiech.
Po skończonym śniadaniu Hermiona i Weasley'owie ruszyli do salonu, gdzie czekała na nich już pani Weasley. Bez słowa podała wszystkim ścierki, płyny do mycia mebli i przeróźne mleczka do mycia podłóg.
- Za dwa dni przyjedzie tu Tonks i Lupin, więc dzisiaj dłużej posprzątacie. Dzisiaj trochę pozmieniamy. Hermiona, Fred i George wysprzątacie na górze duży salon i pokój, gdzie będą spać Lupin i Tonks... Och na miłość Boską! George! Fred! Uspokójcie się! Ile razy mam was uspakajać?! - krzyknęła kobieta w stronę swoich synów. George posłał mamie tylko szeroki uśmiech i wrócił do rozmowy z Fredem. - Marsz na swoje stanowiska! - dodała machając nerwowo rękoma. Hermionie nie trzeba było tego drugi raz powtarzać. Rzuciła ostrzegające spojrzenie bliźniakom i ruszyła na górę. Nałożyła na twarz maskę zasłaniającą nos i usta i weszła do dużego salonu. Podeszła do dużego okna i rozsunęła ciemne firany. Gryfonka westchnęła cicho i zabrała się do roboty. Chwyciła drewniane krzesło i podeszła do wielkiej, zakurzonej szafy. Chwyciła dwie butelki z płynem i zaczęła czyścić. Kątem oka popatrzyła na rudowłosych, którzy sprzątali po drugiej stronie i o czymś dyskutowali. Hermiona wywróciła oczami i wróciła do sprzątania.
Pięć godzin później.
Po ukończonej pracy Hermiona postanowiła wyjść na ogród. Pooddychać świeżym powietrzem. A przede wszystkim posiedzieć przez chwilę sama. Założyła gruby kremowy sweter i ruszyła w stronę polany. O tej porze roku było tu pięknie. Słońce mocno świeciło, choć wiał przyjemny wiatr. Szatynka usiadła na trawie i wychyliła głowę do tyłu. Przymknęła oczy i zaczęła wsłuchwiać się w śpiew ptaków. Minęło pięć minut, gdy nagle usłyszała, że ktoś się zbliża. Lecz była tak wsłuchana w ciszę, że nie otwierała oczu. Poczuła jak ktoś siada obok niej i obejmuje ją w pasie. Gryfonka otworzyła oczy i popatrzyła na Freda. Nie odezwała się. Nie chciała przerywać tej ciszy. Tylko bardziej wtuliła się w rudowłosego i popatrzyła przed siebie.
______________________________________________________________________________
Witajcie! Na wstępie chciałam Was przeprosić, za tą długą pięcio miesięczną przerwę. Wiele się przez tyle czasu działo i po prostu nie miałam czasu pisać. Ale drugą przyczyną była po prostu brak weny. Ale od nowa się we mnie obudziła, więc teraz was na tak długo nie zostawię :) Rozdział nie jest najwyższych lotów, bo po tak długiej przerwie co tu się dziwić. Ale następne będą lepsze (postaram się) Chciałam podziękować za 20 tysięcy wyświetleń. To bardzo dla mnie wiele znaczy, i dziękuje, że dalej ze mną jesteście. Kiedy następny rozdział? Nie obiecuję, że pojawi się za tydzień, ale w miarę możliwości postaram się go szybko napisać.
- Nie mogłaś mnie w inny sposób obudzić? - zapytała Ginny masując sobie kark. - Jest 9 rano! - jęknęła okrywając się ponownie kołdrą.
- O nie moja droga! Zaraz będzie śniadanie! Wstawaj!
- Nie jestem głodna. Daj mi jeszcze pospać! - jęknęła, lecz szatynka nie dawała za wygraną i postanowiła wygonić ją z łóżka w inny sposób. Po cichu wzięła ze stolika swoją różdźkę i skierowała ją na nieświadomą rudowłosą.
- Aquamenti! - mruknęła. Z końca różdźki wyleciał strumień wody, który oblał śpiącą dziewczynę. Ginny zrzuciła z siebie kołdrę i popatrzyła na śmiejącą się Granger. - Wiedziałaś, że tak szybko Ci nie odpuszczę. - dodała uśmiechając się do przyjaciółki. Rudowłosa mruknęła coś pod nosem i zaczęła suszyć włosy. Szatynka poklepała ją po ramieniu i wyszła z pokoju. Nagle poczuła nieprzyjemny ucisk w brzuchu. Postanowiła, że zejdzie do kuchni i coś zje. Zeskoczyła z ostatniego schodka i już miała wejść do kuchni, gdy usłyszała przyciszone głosy.
- Arturze! Ona ma prawo wiedzieć!
- Molly! Sytuacja i tak już jest nieco pokręcona. W zeszłym tygodniu zwolennicy Sama-Wiesz-Kogo zamordowali jej rodziców. A trzy dni temu kolejną mugolską rodzinę. - mruknął pan Weasley. Pani Weasley otworzyła usta, aby coś powiedzieć, lecz szybko odwróciła wzrok, gdzie w ukryciu stała szatynka. Kobieta mruknęła coś do męża i podeszła do szafy wyciągając z niej talerze. Nastolatka otrząsnęła się szybko ze swoich myśli i pognała na górę. Nie patrząc przed siebie wpadła na rudowłosego chłopaka.
- Miona! - uśmiechnął się George kładąc ręce na ramiona Gryfonki. - Coś się stało? - dodał widząc, że się czymś denerwuję.
- Hmm? Nie nic... Zawołasz Freda i Rona na śniadanie? Ja pójdę po Ginny. - powiedziała nieco zdenerwowanym tonem. Chłopak tylko kiwnął głową i zniknął. Szatynka oparła się o ścianę i zakryła twarz dłońmi. Kolejny atak.. tylko to słowo ciągle było w jej głowie. Zaczęła myśleć o rodzicach. Nie zasłużyli na śmierć, jak Ci pozostali. Najchętniej by chciała cofnąć czas i uchronić przed Nim swoją rodzinę. Z jej myśli wyrwał ją śmiech bliżniaków. Otarła łzy i ruszyła w stronę pokoju. Otworzyła szeroko drzwi i powolnym ruchem podeszła do rudowłosej, która siedziała na parapecie i czytała Prorok Codzienny.
- Piszą coś ciekawego? - zapytała przyjaciółkę, która podskoczyła przestraszona. - Przepraszam - dodała uśmiechając się delikatnie. Ginny zamknęła gazetę, złożyła ją w pół i odłożyła na półkę.
- Ech.. Nie, same bzdety.. Nie wliczając w nie te kolejne ataki, ale ty.. pewnie o tym już nie chcesz rozmawiać. - powiedziała rudowłosa patrząc na szatynkę. Hermiona spuściła wzrok na swoje buty i przegryzła wargę. Ginny westchnęła i przytuliła się do Gryfonki. - Idziemy na dół? Pewnie na nas tylko czekają? - dodała uśmiechając się. Dziewczyna kiwnęła głową i jako pierwsza opuściła pokój. Poprawiła włosy i weszła do kuchni. Usiadła obok Freda, który spojrzał na nią z troską i pocałował ją krótko w usta. Hermiona uśmiechnęła się. Choć już miała dosyć "przyklejania" na twarz fałszywy uśmiech. Spojrzała na panią Weasley, która patrzyła na swoich synów z niezadowoloną miną. Nie miała ochoty jeść, lecz czując na sobie wzrok Freda i pana Weasleya chwyciła dwa tosty i dżem brzoskwiniowy. Zaczęła żuć tego tosta powoli. Gdy połknęła ostatni kęs oparła się plecami o krzesło i przymknęła oczy. Po chwili usłyszała głos pani Weasley.
- Po śniadaniu macie wszyscy czekać na mnie w salonie. Jeszcze nie skończyliście sprzątać. A zostało jeszcze tego trochę, więc bez marudzenia Ron! - ostrzegła swojego młodszego syna, który zrobił naburmuszoną minę.
- Zapowiada się ciekawy dzień - mruknął Fred patrząc na szatynkę, która posłała mu delikatny uśmiech.
Po skończonym śniadaniu Hermiona i Weasley'owie ruszyli do salonu, gdzie czekała na nich już pani Weasley. Bez słowa podała wszystkim ścierki, płyny do mycia mebli i przeróźne mleczka do mycia podłóg.
- Za dwa dni przyjedzie tu Tonks i Lupin, więc dzisiaj dłużej posprzątacie. Dzisiaj trochę pozmieniamy. Hermiona, Fred i George wysprzątacie na górze duży salon i pokój, gdzie będą spać Lupin i Tonks... Och na miłość Boską! George! Fred! Uspokójcie się! Ile razy mam was uspakajać?! - krzyknęła kobieta w stronę swoich synów. George posłał mamie tylko szeroki uśmiech i wrócił do rozmowy z Fredem. - Marsz na swoje stanowiska! - dodała machając nerwowo rękoma. Hermionie nie trzeba było tego drugi raz powtarzać. Rzuciła ostrzegające spojrzenie bliźniakom i ruszyła na górę. Nałożyła na twarz maskę zasłaniającą nos i usta i weszła do dużego salonu. Podeszła do dużego okna i rozsunęła ciemne firany. Gryfonka westchnęła cicho i zabrała się do roboty. Chwyciła drewniane krzesło i podeszła do wielkiej, zakurzonej szafy. Chwyciła dwie butelki z płynem i zaczęła czyścić. Kątem oka popatrzyła na rudowłosych, którzy sprzątali po drugiej stronie i o czymś dyskutowali. Hermiona wywróciła oczami i wróciła do sprzątania.
Pięć godzin później.
Po ukończonej pracy Hermiona postanowiła wyjść na ogród. Pooddychać świeżym powietrzem. A przede wszystkim posiedzieć przez chwilę sama. Założyła gruby kremowy sweter i ruszyła w stronę polany. O tej porze roku było tu pięknie. Słońce mocno świeciło, choć wiał przyjemny wiatr. Szatynka usiadła na trawie i wychyliła głowę do tyłu. Przymknęła oczy i zaczęła wsłuchwiać się w śpiew ptaków. Minęło pięć minut, gdy nagle usłyszała, że ktoś się zbliża. Lecz była tak wsłuchana w ciszę, że nie otwierała oczu. Poczuła jak ktoś siada obok niej i obejmuje ją w pasie. Gryfonka otworzyła oczy i popatrzyła na Freda. Nie odezwała się. Nie chciała przerywać tej ciszy. Tylko bardziej wtuliła się w rudowłosego i popatrzyła przed siebie.
______________________________________________________________________________
Witajcie! Na wstępie chciałam Was przeprosić, za tą długą pięcio miesięczną przerwę. Wiele się przez tyle czasu działo i po prostu nie miałam czasu pisać. Ale drugą przyczyną była po prostu brak weny. Ale od nowa się we mnie obudziła, więc teraz was na tak długo nie zostawię :) Rozdział nie jest najwyższych lotów, bo po tak długiej przerwie co tu się dziwić. Ale następne będą lepsze (postaram się) Chciałam podziękować za 20 tysięcy wyświetleń. To bardzo dla mnie wiele znaczy, i dziękuje, że dalej ze mną jesteście. Kiedy następny rozdział? Nie obiecuję, że pojawi się za tydzień, ale w miarę możliwości postaram się go szybko napisać.